niedziela, 31 sierpnia 2014

Zamówienia

Niestety nie jest to kolejna miniaturka czy rozdział tylko tak jakby przypomnienie. Nadal zbieram zamówienia na miniaturki (im dziwniejsze paringi tym lepsze). Przypominam, żę paruje tylko postaci z Kiseki no Sedai i Seirin, jeżeli chodzi o Kuroko no basuke. Jestem otwarta również na propozycje z innych anime, czy popularnych filmów.
Zapraszam do zamawiania :D

sobota, 30 sierpnia 2014

Lekcja tańca

Kolejna miniaturka tyle, że tym razem AoKise, które się u mnie jeszcze nie pojawiło.
Także zapraszam do czytania :D
_________________________________________________________________________________

W gustownie urządzonym salonie dało się słyszeć delikatne brzmienie walca wiedeńskiego. Po odsunięciu sofy i stolika, salon posłużył dla dwójki licealistów, za parkiet.

- Aomine! Proszę cię, stawiaj kroki wedle rytmu. – jęknął zrezygnowany Kise, gdy jego stópki zostały ponownie przydeptane przez stopy niebieskowłosego.

- Gdzie ty tu masz rytm! – wydarł się już nieźle rozeźlony.

- No przecież cały czas go mówię. – odparł próbując się uspokoić –Czyżbyś nie ogłuchł na młode lata? Cały czas mówię raz, dwa, trzy i tak dalej.

- Eeee…no… -zająknął się nieco zakłopotany Aomine.

- O boże, a ja myślałem, że jesteś odrobinę mądrzejszy. Chociaż tak tyciutko – pokazał palcami, siadając na podłodze – ale nie, ty potrafisz być normalnie prawdziwym głąbem i…

- Dobra, zrozumiałem. –przerwał mu monolog siadają za nim i opierając się delikatnie o jego plecy – Za bardzo się nakręcasz. –dodał – A i tak to wszystko nie moja wina. –mruknął tak tylko dla siebie, ale Kise i tak to usłyszał.

- A co niby moja!? – oburzył się nie na żarty blondyn.

- No, nie ale…

- Bez żadnych ale. – uciął – Sam do mnie przyszedłeś prosząc, żebym nauczył cię tańczyć.

- A co to moja wina, że kuzynka postanowiła się hajtnąć?

- Nie mieszaj w to osób trzecich. –pogroził mu palcem przybierając jak najbardziej poważny wyraz twarzy.

Cisza przeciągała się przez dłuższą chwilę, dopóki Aomine nie wpadł na swój kolejny, genialny pomysł.

- A co ty na to… - zawiesił głos Aomine.

- Na co? – zapytał podejrzliwie Kise.

- …żeby wypróbować twoje nowe łóżko.

Potem dało się słyszeć jedynie piski Kise, które szybko zostały zastąpione czymś zgoła innym…

czwartek, 28 sierpnia 2014

Celibat

Słaba ze mnie dusza i nie mogłam odmówić weirdo jej prośby, więc o to przed wami AoAka i uwaga, uwaga KagaKuro. Nie ma to jak podwójny paring;)
_________________________________________________________________________________

W restauracji panowała napięta atmosfera. Powietrze można by ciąć nożem. Przyczyną takiej a nie innej atmosfery były dwie czerwone i dwie niebieskie głowy. Każdy każdego przeszywał zaciekawionym wzrokiem.

- Kagami, czy mógłbyś mi podać sól? – zapytał, zdecydowanie uprzejmym głosem Aomine.

- Oczywiście. – odpowiedział czerwonowłosy – Proszę.

Na tę całą sytuację spoglądał Akashi z zwyczajową, grobową miną. Kuroko zaś nie zwracał na nich zbytniej uwagi i sączył powoli swojego waniliowego szejka.

- Mam nadzieję, że ci smakuje Aomine – kun? – spytał uprzejmie Kagami.

- Jak najbardziej. Jak sądzę tobie również. – zauważył i wskazał delikatnym ruchem głowy na opróżniony, do połowy talerz Kagamiego.

- Tak, masz rację. Dziękuje.

Po krótkiej wymianie zdań znów zapanowała krępująca cisza, przerywana jedynie odgłosami jedzenia. Żaden z nich nie zwracał już na siebie uwagi kończąc jedynie swój posiłek, w wypadku Kuroko napój.

- Jak widzę Kuroko, Kagami zachowuje się wręcz wyśmienicie. – zauważył Akashi, który właśnie skończył jeść.

- A… tak. – mruknął błękitnooki – Wystarczyło wspomnieć o celibacie na dwa tygodnie.

- Och – zaśmiał się perliście Akashi – Aomine wystarczył tydzień.

Obydwaj spojrzeli na swoich partnerów i w tym samym momencie powiedzieli :

- Seksoholicy.

- No, więc gdzie teraz? – spytał Kuroko Akashiego.

- Jak to gdzie? – odpowiedział przekornie – Do teatru.

Na słowa Akashiego, Aomine i Kagami jęknęli chóralnie.

- Celibat. – spojrzał na nich karcąco Akashi.

Po reakcji Akashiego dwójce skazańców pozostało jedynie słuchać i mieć nadzieję na lepszy wieczór.
______________________________________________________
Jak dla mnie to pomysł miałam dobry, ale wykonanie raczej średnie.Sami oceńcie.

środa, 27 sierpnia 2014

Szczęśliwy przedmiot

Zgodnie z prośbą Anonima, popartą przez weirdo dodaję miniaturkę MidoKuro :D
_________________________________________________________________________________

Och… To takie trudne. To jest naprawdę ciężkie. Ale jeżeli chce, to musi to znosić. Nie ma innego wyboru. To jedyne wyjście z tej sytuacji.

- Midorima – kun…

- Czego? – warknął na błękitnowłosego, który od kilku minut się w niego wpatrywał.

- Tak sobie pomyślałem…

- Naprawdę musisz się tak guzdrać? Nawet wysłowić się nie potrafisz.

- Zastanawiam się po prostu dlaczego muszę to nosić. – wypowiedział się w końcu Kuroko.

- Jak to dlaczego? – spytał z pogardą zielonooki – Bo ci k a z a ł e m. – uważnie zaakcentował każdą literę.

- Nadal nie rozumiem dlaczego muszę to nosić. – spojrzał na Midorimę z powątpiewaniem.

- Powiedz, że tylko udajesz takiego durnia – rzucił mu przeciągłe spojrzenie – proszę.

- Ty nigdy nie prosisz.

- No, więc to zrób jeżeli cię już o to poprosiłem.

- Tylko udaję durnia. – stwierdził zgodnie z prośbą Kuroko.

- Nareszcie. – Midorima wzniósł oczy do nieba.

- Ale to nadal nie tłumaczy dlaczego kazałeś mi to założyć. – zauważył grzecznie błękitnooki.

- Cóż… - Midorima próbował znaleźć jak najlepszą wymówkę na jego pytanie – To mój dzisiejszy szczęśliwy przedmiot.

- Naprawdę? – spytał błękitnooki marszcząc brwi.

- Oczywiście, że tak. – powiedział Midorima i poprawił okulary swoim zwyczajem.


- Jeżeli to twój dzisiejszy szczęśliwy przedmiot – zaczął podejrzliwie, co wystraszyło Midorimę – to dlaczego ja muszę nosić ten strój pielęgniarki, a nie ty? 

Sprzątanie

Z powodu czystej nudy i zdecydowanie zbyt dużej ilości wolnego czasu, wpadłam na pomysł napisania miniaturek z każdą ulubioną przeze mnie parą. Mam szeroko pojęta zainteresowania jeżeli chodzi o anime, filmy itp. więc należy spodziewać się niespodziewanego i wszelakich udziwnień w paringach. Jeżeli ktoś chciałby abym napisała jakąś konkretna parę, ulubioną na przykład przez niego, to proszę pisać w komentarzach (nie ma stu procentowej pewności, ze wykorzystam propozycję).
Czekam na odzew :D
_________________________________________________________________________________

 Po pomieszczeniu, od kilku minut roznosił się odgłos intensywnego… szorowania. Wydawać by się mogło, że czyszczona powierzchnia jest już idealnie lśniąca. Dla niektórych wydawać się to może oczywiste, zwłaszcza jeżeli spojrzy się na dany blat i zobaczy się go zachowanego w stanie permanentnego porządku. Gładka dębowa powierzchnia nie mogłaby być już bardziej czysta, lecz nie. Są takie uważne oczy, które potrafią dostrzec nawet to niedostrzegalne. Tak niemożliwie niewidoczne, że aż nieistniejące. I taki właśnie było. Biurko było czyste, ale jego właściciel uparcie twierdził, że nadal jest brudne. Co za paranoja.

Eren, czyszczący biurko kaprala był na skraju załamania nerwowego. Stał tu i czyścił biurko, które jego zdaniem było całkowicie czyste. A o najlepsze wcale się nie mylił i jego gnębiciel również o tym wiedział, ale nie potrafił odmówić sobie widoków.

Siedząc za pół tytanem miał doskonały widok na jego wyeksponowany tyłek, które był obecnie, wdzięcznie wypinany i opinany spodniami, które należały do części munduru zwiadowcy. Cóż lepszego miał teraz do roboty niż podziwianie. A już zwłaszcza jeżeli chodzi o Jeagera. Chłopak był tak naiwny, że to aż śmieszne. Każdy inny na jego miejscu zorientowałby się co do intencji przełożonego, ale oczywiście nie on. Naiwność i niewinność, co za irytująca mieszanka, pomyślał rozeźlony kapral. Rzucił ostatnie spojrzenie na tyły Erena i wstał energicznie upewniając się, że podczas ruchu dostatecznie wystraszył młodego. Spojrzał na niego ze zwyczajową obojętnością.

- Wreszcie skończyłeś. – rzucił beznamiętnie.

- Eeee… no chyba tak – zaczął niepewnie – mi się wydaje.

- Wydaje ci się? – spytał Levi z pozoru bez uczuć, lecz tak naprawdę był rozbawiony jego postawą.

- Jestem pewien, kapralu Levi. – stanął prosto i wypowiedział słowa z mocą.

- A ja – zaczął kapral powoli – jestem pewien, że przyjdziesz do mnie wieczorem. – skończywszy klepnął Erena w tyłek i wskazał mu drzwi dając drobną sugestię, że powinien już wyjść.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Sztuka zrozumienia Rozdział 1

Nareszcie ^_^
Zaczynam nowe opowiadanie (dopiero drugie) i wcale nie zamierzam przestać :)
Notka pojawiła się stosunkowo szybko co nie oznacza, że kolejne również, zwłaszcza, że już za niecałe dwa tygodnie zaczyna się szkoła co z pewnością zminimalizuje dodawanie ich do jednego wpisu na tydzień :( Nie spodziewam się żadnych wyjątków zwłaszcza, że w tym roku czeka mnie test gimnazjalny i nauczyciele z pewnością będą wymagali od nas nie wiadomo czego.
Także życzę miłego czytania :D
_________________________________________________________________________________

Patrząc na niego nie był pewien co powinien teraz zrobić. Idąc tu był zdecydowany, ale gdy go zobaczył zaraz zmienił zdanie. Postanowił przyjść, ponieważ sam sobie uwierzył, że nacieszy się jego żałosną osobą i w ten sposób podbuduje sobie ego. Chciał zobaczyć jak jego oczy napełniają się wściekłością, gdy przyjdzie do niego z poczuciem wyższości wypisanym na twarzy. Chciał zobaczyć bezradność, która go ogarnie kiedy zda sobie sprawę, że nic nie może na to poradzić. Miał nadzieję upokorzyć go i pokazać jak bardzo różnią się teraz poziomem. 

Ale nie.

Gdy zobaczył żałosną minę, która przyozdabiała oblicze Kagamiego jak trampki choinkę, nie dał rady. Po prostu jego pewność siebie rozsypała się w drobny mak. Patrzył na czerwonowłosego próbują przybrać jak najwredniejszy uśmiech, ale nic z tego. Najzwyczajniej w świecie nie potrafił się zdobyć na nic, co mogłoby jeszcze bardziej pogrążyć, siedzącą przed nim, pełną udręki postać. Zacisnął mocno powieki, szybko myśląc nad tym jak wybrnąć z tej, nie komfortowej dla niego sytuacji.

Otworzył gwałtownie oczy, wypuszczając ze świstem powietrze i próbując zdobyć się na jak najbardziej współczujący wyraz twarzy.

- Ty czerwonowłosa pokrako… naprawdę mi ciebie szkoda – przyjrzał się jego zdezorientowanemu wzrokowi i usiadł obok niego na kanapie.

Patrzyli na siebie : jeden z niezrozumieniem, drugi z udręką. Widząc go w takiej a nie innej sytuacji przypomniał sobie, że jakby nie przyszło to wszystko, to jego wina.

Doskonale pamiętał jak podczas jednej z ich sławetnych kłótni podłożył mu nogę, co poskutkowało niefortunnym upadkiem ze schodów i poważnie złamaną nogą. Na szczęście nie miał żadnego urazu głowy, co niebieskowłosy skwitował prychnięciem i uwagą o czerwonych, pustych łbach, za co został poczęstowany nienawistnym spojrzeniem Riko, która widziała całe zajście. Przez cały czas, kiedy pomagali Kagamiemu, czuł na sobie oskarżające spojrzenie szatynki. Prawdę mówiąc wcale nie chciał, aby chłopak spadł ze schodów, jedynie żeby wywrócił się przez co mógłby z niego kpić. Mimo jego zapewnień nikt nie chciał mu uwierzyć, że nie miał zamiaru zrzucać Kagamiego ze schodów.

Zacisnął pięści i spojrzał na niego z postanowieniem, że choćby nie wiadomo co przekona go, że nie zrobił tego celowo Przywrócił zamyślonego Kagamiego do rzeczywistości, chrząknięciem i zmusił do popatrzenia na siebie.

- No cóż… - zaczął Aomine, zakładając nogę na nogę i splatając palce na kolanie.

- Sorry, że się wtrącam – powiedział czerwonowłosy mając niepewny wyraz twarzy – ale czy możesz mi wytłumaczyć dlaczego wszedłeś do mojego domu bez pozwolenia i siedzisz tu jak jakiś pieprzony psychiatra?

Słyszą to niebieskowłosy, wymierzył sobie mentalnego kopniaka, za dziwne zachowanie i zaraz sprowadził się do porządku przybierając skupioną minę.

- Chcę pogadać o tym – zaczął Aomine wykonują niezidentyfikowany ruch dłonią w kierunku gipsu na nodze Kagamiego.

- O tym? – spytał jak zwykle elokwentnie Kagami, na co Aomine kiwnął jedynie głową –Wydaje mi się, że nie ma o czym rozmawiać –spojrzał na niego z pogardą – po prostu tak się mnie bałeś, że postanowiłeś zrzucić mnie ze schodów by się nie skompromitować.

- Wcale nie zrobiłem tego specja… - przerwał, gdy dotarł do niego sens słów czerwonowłosego – Co!? Ja. Miałbym. Się. Ciebie. Bać! – wściekł się wstając gwałtownie – Niedoczekanie twoje! Jesteś nikim! W życiu nie stanowiłeś dla mnie zagrożenia! – Kagami skulił się lekko na kanapie – Jaki ja jestem głupi! Chciałem cię za to przeprosić, chociaż nie zrobiłem tego przecież specjalnie. – złość mieszała się z wyrzutem skierowanym do oszołomionego chłopaka, który nie wiedział co powiedzieć.

Usłyszał właśnie od niebieskowłosego, że ten chciał  go przeprosić, był skołowany; otwierał i zamykał na przemian usta.

- Co… co ty chciałeś zrobić? – zapytał, piskliwym ze zdenerwowania głosem.

- Głuch jesteś? Przecież powiedziałem, że… - gwałtownie zbladł, uświadamiając sobie co powiedział w przypływie złości. Jego mina była podobna do tej, którą przybrał Kagami i już po chwili obaj patrzyli na siebie ze zmieszaniem.

Najszybciej z nich otrząsnął się Kagami i spytał niepewnym głosem :

- No, więc ni chciałeś żebym spadł ze schodów i się połamał?

- Oczywiście, że nie. Chciałem tylko  żebyś się wywrócił, nie chciałem zrobić ci nic poważnego.

- Na pewno? – zapytał, podejrzliwe spoglądając na niego, na o Aomine jedynie kiwnął głową.

- I przyszedłeś mnie tutaj przeprosić? – z każdym słowem nabierał coraz większej pewności siebie.

- Tak właściwie to nie… - powiedział niebieskowłosy próbując uniknąć tematu, co Kagami zignorował, obawiając się tego po co ten tak naprawdę się tu wybrał. Wolał się nie dowiedzieć i ze zdziwieniem stwierdził, że nie chciałby się rozczarować jego ewentualną odpowiedzią. – to ten…

- Ale wcześniej mówiłeś, że chcesz coś zrobić. – czerwonowłosy spojrzał na niego z wyczekiwaniem, zapominając o swoich wcześniejszych obawach.

- Eee… tak właśnie – chrząknął – chciałem… pragnę… chcę cię przeprosić za podłożenie nogi. – powiedział unikając wzroku nastolatka.

- I co? Myślisz, że to wystarczy?

- Co!? – spojrzał na niego Aomine, tracąc wcześniejszą potulność. Teraz był rozzłoszczony postawą zagipsowanego chłopaka. On przychodzi tu i go przeprasza, a ten jeszcze się tak zachowuje. Bezczelny.

- Chodzi mi o to, że tak po prostu ci nie wybaczę. Będziesz musiał coś dla mnie zrobić.

- Niby co? – Aomine przybrał spokojny ton, chcąc to mieć już za sobą.

- Nie wiem – oparł Kagami, wzruszając ramionami – sam coś wymyśl. – skończył z prostotą.

Niebieskowłosy spojrzał na niego uważnie, w myślach obdzierając go ze skóry. Ale nie zamierzał zrezygnować. Przyjął to jak wyzwanie i nie miał zamiaru się poddać, jeszcze tego brakowało żeby miał dać temu półgłówkowi satysfakcję.    

wtorek, 19 sierpnia 2014

Uwielbienie

Po mojej długiej nieobecności (w końcu) dodaję notkę. Oczywiście to znów, nie nowe opowiadanie :(
To taka miniaturka z paringiem KiseKuro. Po napisaniu nie mam pojęcia czy to śmieszne czy straszne, sami zdecydujcie bo ja już kompletnie gubię się sama w tym co robię :D
 _________________________________________________________________________________

Szedłem za nim od wyjścia z treningu . Ostrożnie manewrowałem tak, aby mnie nie zauważył. Przemykałem pomiędzy budynkami, kryłem się za znakami, wtapiałem się w tło. Byłem nieuchwytny i niezauważalny. Moje kocie ruchy i indywidualne umiejętności zapewniały możliwość, szybkiego umknięcia przed niepożądanym wzrokiem błękitnych tęczówek. Podążałem uparcie za swoim celem nie zamierzając odpuścić, gdyż napędzała mnie jedna myśl: zdobyć go.

Jestem łowcą i poluję na swoją ofiarę wiedząc iż jest to moja jedyna szansa i nadzieja. Silne pragnienie opętuje mnie z każdą chwilą coraz bardziej nie pozwalając zapomnieć o celu.

Daję się ponieść mojemu wewnętrznemu zwierzęciu. Wchodzę za nim do opustoszałej alejki, dając ujście wewnętrznemu pragnieniu, które niemalże uczyniło ze mnie kupkę popiołu. Rzucam się na niego z szaleństwem im zarazem uwielbieniem w oczach.

- Mam cię! Nareszcie! Już mi nie uciekniesz! Nareszcie jesteś tylko mój!

Tulę do siebie Tetsuyę nr. 2, pozwalając by moje blond włosy zmieszały się z jego sierścią. Wiem, że nie mogę mieć tego prawdziwego Kuroko, więc zamierzam nacieszyć się jego sobowtórem.

piątek, 8 sierpnia 2014

Zwierzęcy głód

Wszem i wobec ogłaszam, że to mój ostatni post.

A następny pojawi się dopiero 18.08. lub 19.08. :P Robię sobie małe wakacje.
Jak zapowiedziałam na razie bez opowiadań tylko miniaturki.
_________________________________________________________________________________

- Za dużo.

- Wcale nie.

- Mówię ci przestań.

- Nie mam zamiaru.

- Będzie źle.

- Przesadzasz.

- Rozchorujesz się.

- Nigdy mi się to nie zdarzyło.

- To będzie pierwszy raz.

- Na pewno nie.

Kagami zgromił Kuroko wzrokiem i powrócił do przerwanej czynności czyli jedzenia. Błękitno włosy już dawno temu powinien zrozumieć, że Kagami i jedzenie to czasochłonne połączenie, a przede wszystkim drogie. Siedzieli w barze z ramenem już od prawie godziny i wyglądało na to, że posiedzą tu jeszcze długo, a portfel Kuroko był coraz lżejszy. Jeżeli chodzi o jedzenie to wiadomo, że czerwono włosy nie zna umiaru, dlatego właśnie musi wymyślić coś, aby go stąd wyciągnąć, nie zawaha się przed niczym.

- Kagami – kun… - powiedział Kuroko przybliżając się do czerwonookiego – może pójdziemy do mnie?

- Ta, a po co? – spytał przerywając jedzenie. Spojrzał na Kuroko i zobaczył, że siedzi bardzo blisko i spogląda na niego przeszywającym wzrokiem, od którego Kagamiemu zrobiło się gorąco. Przełknął głośno ślinę, rzucił pieniądze na stolik, zapominając o jedzeniu i wstając gwałtownie.

- No co jeszcze siedzisz? – spojrzał na Kuroko ponaglająco – Przecież mamy iść do ciebie.

Kiedy Kuroko niemrawo zaczął się podnosić, pociągnął go za rękę i szybko wyprowadził z budynku.


- Pośpiesz się – Kagami rzucił mu takie spojrzenie, że ten już przez resztę nocy nie oponował.  

czwartek, 7 sierpnia 2014

Urodziny

Na razie w planach nie mam żadnego opowiadania, więc wstawię teraz pewnie kilka miniaturek zanim zacznę jakieś nowe.
Miniaturka dla weirdo, która jest według mnie mistrzynią w miniaturkach :D 
______________________________________________________

Ten dzień była dla niego ważny. Choć tak naprawdę ważniejszy powinien on być dla jego chłopaka. Junpei, z niewiadomych dla niego powodów nigdy nie lubił swoich urodzin, ani ich nie obchodził. W ten szczególny, wydawać by się mogło, dla niego dzień, co roku zamykał się w domu i nie przyjmował żadnych gości. Nie mógł zrozumieć jego zachowania i przy każdej nadarzającej się okazji próbował się dowiedzieć o co chodzi, jednak zawsze bezskutecznie.

Szedł właśnie do niego z wyraźnym postanowienie, że w tym roku gdzieś go wyciągnie, bez względu na cenę tego przed więźnięcia. Chciał zabrać go do ich ulubionego baru, do którego często chodzą. Pomyślał, że najlepiej będzie bez żadnych niespodzianek, tylko miło z kolegami. Wiedział, że mimo złego nastawienia okularnika na pewno uda mu się go wyciągnąć, bo jak nie on, to kto?

Stanął przed drzwiami jego domu, przygotowując się go tej rozgrywki mentalnie. Zadzwonił na dzwonek spokojnie czekając na jego reakcję.

- Junpei, wiem, że tam jesteś - zawołał, waląc w drzwi pięściami, kiedy Hyuuga nie otwierał od dobrych kilku minut. Nie miał zamiaru odpuścić i odejść stąd bez swojego chłopaka – wychodź  stamtąd, bo normalnie wyważę te drzwi. Wcale nie żartuję – zagroził.

Po chwili już, usłyszał szczęk otwieranych zamków i zgrzyt klucza. Zza powoli uchylanych drzwi, dojrzał smętną minę Hyuugi, który najwyraźniej nie był zadowolony ze swojej decyzji.

- Czego chcesz? – spytał z nienawiścią widoczną w oczach – Mówiłem przecież, że nie chcę się z nikim widzieć. Szczególnie dziś.

- A właśnie szczególnie dziś, powinniśmy gdzieś wyjść – zarymował z zadowoloną miną – co powiesz na wyjście do naszego ulubionego baru? - Widząc jego nieszczególną minę, dodał – Wcale nie musimy pić, zwykłe towarzyskie spotkanie.

Widząc, że obrona Junpeia coraz bardziej opada, postanowił iść w zaparte.

- Nie daj się prosić… ale jeżeli już mi karzesz to zrobić, może się to dla ciebie źle skończyć – zmrużył oczy groźnie i popatrzył na niego z bliska. Tak to powinno wystarczyć, pomyślał bijąc sobie brawo. Oczywiście to wszystko działo się tylko i wyłącznie w jego głowie.

- No nie wiem…

- Och, no nie narzekaj tyle tylko chodź ze mną.

Spojrzał na niego ostatni raz i wyszedł z domu, zamykając drzwi na klucz.

- No to idziemy?

                                                  *   *   *

- No to jak mamy się zachowywać?

- Normalnie chyba…

- To nie krzyczymy niespodzianka!?

- Pewnie, że nie. To ma być zwykłe koleżeńskie spotkanie.

- Ja bym tam wolał z tortem i ze świeczkami.

- Ale to nie twoje urodziny. Kiyoshi – senpai powiedział, Ze jeżeli zrobimy przyjęcie to Hyuuga – senpai się przestraszy.

- Od razu przestraszy. Najwyżej przywiążemy go do krzesła…

- Kagami – kun!

- Dobra cicho, już idą.

Od kilku minut cała drużyna koszykarska Seirin, siedziała w barze i czekała na solenizanta, którego miał przyprowadzić Kiyoshi. Według jego instrukcji mieli spotkać się z nim jak kolega z kolegami, bez żadnych niespodzianek mimo że były to jego urodziny. Wiedzieli o niechęci Hyuugi do obchodzenia urodzin, więc zastosowali się do jego instrukcji. Przynajmniej większość.

- Cześć Hyuuga.

- Cześć Kiyos…

- Niespodzianka! – zawołał Kagami wyskakując przed kolegów.

Okrzyk Kagamiego podziałał na Hyuugą jak straszak, przez który uciekł z przerażoną miną. Wszyscy patrzyli na jego plecy z zdezorientowanymi minami. To, że reakcja kapitana ich zdziwiłą to było mało powiedziane.

Teppei, który jeszcze przed chwilą stał jak wryty, już biegł za swoim chłopakiem. Mimo że był zdziwiony jego reakcją, postanowił przede wszystkim dowiedzieć się o co chodzi z tą awersją do urodzin. Tym razem mu nie odpuści, o nie!

                                                *  *   *   

- Stój, Junpei!

Po kilku minutach pościgu, Teppeiowi  w końcu udało się dogonić uciekiniera i złapać go w ślepej uliczce.

- Daj mi spokój! – zdenerwował się Hyuuga, stając w pozie obronnej – O co ci chodzi?

- O co mi chodzi? – powiedział również zdenerwowany – To ty najwyraźniej masz jakiś problem. Twoje głupie zachowanie w każde urodziny jest dla mnie niezrozumiałe. Wytłumacz mi to w końcu!

- No dobra… - zdecydował zrezygnowany – Ale nie tu. Choć do mnie.

                                                   *   *   *

Po przyjściu do domu Hyuugi, Kiyoshi usiadł naprzeciw niego i spokojnie czekał na niego. Był zdecydowany, że nie wyjdzie dopóki Junpei wszystkiego mu nie wyjaśni.

- Ech… - westchnął Hyuuga – To stało się jak miałem siedem lat. To był dzień moich urodzin. Najpierw poszedłem zagrać z kolegami w kosza i po kilku rozgrywkach wróciłem do domu. No i jak wszedłem do domu okazało się, że zrobili mi przyjęcie niespodziankę, więc jak krzyknęli niespodzianka to ja (niezidentyfikowane dźwięki)…

- Co ty?

- No już powiedziałem – okropnie się zaczerwienił.

- Ale nie słyszałem…

- No popuściłem!

- Co zrobiłeś? – zapytał Teppei robiąc wielkie oczy.

- Zesikałem się ze strachu, no!

Po dziś dzień, wszyscy sąsiedzi mogą potwierdzić, że w życiu nie słyszeli głośniejszego śmiechu niż wtedy, szesnastego maja w dniu urodzin Hyuugi Junpeia.  

niedziela, 3 sierpnia 2014

Czekoladowy piątek Rozdział 5

Oficjalnie ogłaszam, że rozdział piąty jest ostatnim rozdziałem tego opowiadania i nie będę go już kontynuować (no chyba, że pokuszę się o jakieś specjale).
Według obietnic dodaje jeszcze w tym tygodniu :)
_________________________________________________________________________________

Wyglądało na to, że krępujące milczenie, które pomiędzy nimi zapanowało wcale nie miało zostać przerwane. Żaden nie patrzył drugiemu w oczy. Patrzyli wszędzie, tylko nie na siebie. Myśli obydwojga pędziły w zastraszającym tempie, ale czy na pewno w odpowiednim kierunku?

- No, więc… chcesz porozmawiać jeszcze o czymś? – mina Murasakibary wyrażała ni mniej, ni więcej zniecierpliwienie.

Przyglądał się dokładnie Midorimie, który z zakłopotaniem wbijał wzrok w podłogę.  

Zdziwił się kiedy otworzył drzwi zielonowłosemu. Jego reakcja zaraz po przebudzeniu była gwałtowna choć uzasadniona, więc był pewien, że jeszcze przez długi czas go nie zobaczy.

Jego uwagę zwrócił nagły ruch od strony Murasakibary.

- Błagam cię o wybaczenie Murasakibara -  san!

Nie było mowy o przywidzeniu. Właśnie w tym momencie, zielonowłosy klęczał przed nim prosząc go o wybaczenie. Nie bardzo wiedział jak powinien zareagować, więc również padł na kolana próbując zmusić Midorimę by wstał, gdyż ten zdecydowanie się opierał.

- Midorima – kun. Nie powinieneś tego robić, więc proszę cię wstań.

- Nie. Ja na…

- Nie powinieneś tego robić, ponieważ ja nie mógłbym być na ciebie zbyt długo zły – spojrzał na zielonowłosego, który przyglądał mu się uważnie, z wyrazem niezrozumienia na twarzy – tyle razy już ci przecież mówiłem, że cię kocham…

- Dwa – wtrącił zielonowłosy poprawiając okulary.

- Co? – spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Tylko dwa razy powiedziałeś mi, że mnie kochasz.

Fioletowowłosy roześmiał się serdecznie – Wcale nie. Teraz już trzy.

- No cóż, patrząc obiektywnie to teraz nie było wyznaniem, więc…

Nie dane mu było skończyć, ponieważ Murasakibara niespodziewanie wpił mu się w usta. Całował go delikatnie, przyciągając do siebie mocno. Próbował przekazać swoje uczucia pogłębiając pocałunek, zachęcając go do wspólnej zabawy.

Po początkowym zaskoczeniu nie było już śladu i Midorima oddawał mu pocałunek z identyczną pasją. Nie myślał wcale o tym, że według jego wcześniejszych przemyśleń to nieodpowiednie, teraz naprawdę liczył się tylko Murasakibara, który delikatnie skubnął go w dolne wargę.

Murasakibara podniósł go mocnym ruchem i przeniósł ich obu na łóżko. Już po chwili fioletowowłosy błądził dłońmi po torsie zielonowłosego, trącając niby przypadkiem jego sutek, co spotkał się z głośniejszym jękiem. Schodził coraz niżej, powoli całując linię jego szczęki i każdy skrawek jego szyi.

Gdy Murasakibara zaczął ściągać mu koszulkę, opamiętał się i delikatnym acz stanowczym ruchem odepchnął go od siebie z uporem spoglądając mu w oczy.

- Wiesz… wydaje mi się, że nie powinniśmy się tak…

- Och, dobrze… przepraszam. Nie powinienem się tak śpieszyć.

Obaj podnieśli się o usiedli obok siebie na łóżku. Nie byli pewni tego, co teraz powinni powiedzieć.

- Po tym co się stało nie wiem co mam o ty myśleć. Ja… powiedziałem ci, że cię kocham a ty… - zakłopotanie Murasakibary sięgało zenitu, ponieważ był cały czerwony i nie był pewny co dokładnie chce powiedzieć.

- Myślę, że moglibyśmy – powiedział okularnik czerwieniejąc.

- Nie rozumiem – spojrzał na niego zdziwiony – co ,,moglibyśmy’’?

- No spróbować – jeśli to możliwe zaczerwienił się jeszcze bardziej.

- Możesz mówić jaśniej? Co mielibyśmy spróbować?

- Och.. chodzi mi o to, że możemy spróbować być ze sobą – na koniec zrobił nieokreślony ruch dłońmi o mało co nie uderzając nimi Murasakibary.

- Naprawdę!? Chciałbyś tak ze mną… no wiesz?

- Właśnie to powiedziałem – westchnął – Tak. Chciałbym tak z tobą,,, no wiesz – zironizował go.

- Zignorował jego ton i z wielkim uśmiechem rzucił się na niego. Całował go po całej twarzy nie przestając się głupkowato uśmiechać.

- Murasaki… gnieeeciesz mnie…

- O, sorry – podrapał się po karku – to tak spontanicznie – wyglądało na to, że wielki i szczery uśmiech już nigdy nie zejdzie mu z twarzy.

                                              *   *   *     

- Mówię wam, to było takie słodkie! – mówił podekscytowany Kise – Musiałem kupić tego misiaczka!

Od kilku minut rozanielony Kise chwalił się swoim pluszowym królikiem, którego wczoraj kupił.

- Dobra. Już przestań się chwalić, rzygać mi się chce – mruknął jak zazwyczaj elokwentnie Aomine.

- Aomine – kun nie powinieneś być taki niemiły dla Kise – zauważył Kuroko.

Od kilku minut czekali na Akashiego żeby wreszcie zaczął trening. Szczerze powiedziawszy  trening powinien zacząć się jakieś pół godziny temu, ale powyżej wymienieni byli zbyt zajęci rozmową żaby to zauważyć, a pozostała dwójka zaabsorbowana była wymianą płynów ustrojowych.

- Tylko to robicie – powiedział Akashi gwałtownie otwierając drzwi – obijacie się.

- Ja bym powiedział – wtrącił Kise z udawaną powagą, że niektórzy z nas po prostu konsumują swój związek.

                                            THE END