Nareszcie ^_^
Zaczynam nowe opowiadanie (dopiero drugie) i wcale nie zamierzam przestać :)
Notka pojawiła się stosunkowo szybko co nie oznacza, że kolejne również, zwłaszcza, że już za niecałe dwa tygodnie zaczyna się szkoła co z pewnością zminimalizuje dodawanie ich do jednego wpisu na tydzień :( Nie spodziewam się żadnych wyjątków zwłaszcza, że w tym roku czeka mnie test gimnazjalny i nauczyciele z pewnością będą wymagali od nas nie wiadomo czego.
Także życzę miłego czytania :D
_________________________________________________________________________________
Patrząc na niego nie był pewien
co powinien teraz zrobić. Idąc tu był zdecydowany, ale gdy go zobaczył zaraz
zmienił zdanie. Postanowił przyjść, ponieważ sam sobie uwierzył, że nacieszy
się jego żałosną osobą i w ten sposób podbuduje sobie ego. Chciał zobaczyć jak
jego oczy napełniają się wściekłością, gdy przyjdzie do niego z poczuciem
wyższości wypisanym na twarzy. Chciał zobaczyć bezradność, która go ogarnie
kiedy zda sobie sprawę, że nic nie może na to poradzić. Miał nadzieję upokorzyć
go i pokazać jak bardzo różnią się teraz poziomem.
Ale nie.
Gdy zobaczył żałosną minę, która przyozdabiała
oblicze Kagamiego jak trampki choinkę, nie dał rady. Po prostu jego pewność
siebie rozsypała się w drobny mak. Patrzył na czerwonowłosego próbują przybrać
jak najwredniejszy uśmiech, ale nic z tego. Najzwyczajniej w świecie nie
potrafił się zdobyć na nic, co mogłoby jeszcze bardziej pogrążyć, siedzącą
przed nim, pełną udręki postać. Zacisnął mocno powieki, szybko myśląc nad tym
jak wybrnąć z tej, nie komfortowej dla niego sytuacji.
Otworzył gwałtownie oczy,
wypuszczając ze świstem powietrze i próbując zdobyć się na jak najbardziej
współczujący wyraz twarzy.
- Ty czerwonowłosa pokrako…
naprawdę mi ciebie szkoda – przyjrzał się jego zdezorientowanemu wzrokowi i
usiadł obok niego na kanapie.
Patrzyli na siebie : jeden z
niezrozumieniem, drugi z udręką. Widząc go w takiej a nie innej sytuacji
przypomniał sobie, że jakby nie przyszło to wszystko, to jego wina.
Doskonale pamiętał jak podczas
jednej z ich sławetnych kłótni podłożył mu nogę, co poskutkowało niefortunnym
upadkiem ze schodów i poważnie złamaną nogą. Na szczęście nie miał żadnego
urazu głowy, co niebieskowłosy skwitował prychnięciem i uwagą o czerwonych,
pustych łbach, za co został poczęstowany nienawistnym spojrzeniem Riko, która
widziała całe zajście. Przez cały czas, kiedy pomagali Kagamiemu, czuł na sobie
oskarżające spojrzenie szatynki. Prawdę mówiąc wcale nie chciał, aby chłopak
spadł ze schodów, jedynie żeby wywrócił się przez co mógłby z niego kpić. Mimo
jego zapewnień nikt nie chciał mu uwierzyć, że nie miał zamiaru zrzucać
Kagamiego ze schodów.
Zacisnął pięści i spojrzał na
niego z postanowieniem, że choćby nie wiadomo co przekona go, że nie zrobił
tego celowo Przywrócił zamyślonego Kagamiego do rzeczywistości, chrząknięciem i
zmusił do popatrzenia na siebie.
- No cóż… - zaczął Aomine,
zakładając nogę na nogę i splatając palce na kolanie.
- Sorry, że się wtrącam –
powiedział czerwonowłosy mając niepewny wyraz twarzy – ale czy możesz mi
wytłumaczyć dlaczego wszedłeś do mojego domu bez pozwolenia i siedzisz tu jak
jakiś pieprzony psychiatra?
Słyszą to niebieskowłosy,
wymierzył sobie mentalnego kopniaka, za dziwne zachowanie i zaraz sprowadził
się do porządku przybierając skupioną minę.
- Chcę pogadać o tym – zaczął Aomine
wykonują niezidentyfikowany ruch dłonią w kierunku gipsu na nodze Kagamiego.
- O tym? – spytał jak zwykle elokwentnie
Kagami, na co Aomine kiwnął jedynie głową –Wydaje mi się, że nie ma o czym
rozmawiać –spojrzał na niego z pogardą – po prostu tak się mnie bałeś, że
postanowiłeś zrzucić mnie ze schodów by się nie skompromitować.
- Wcale nie zrobiłem tego specja…
- przerwał, gdy dotarł do niego sens słów czerwonowłosego – Co!? Ja. Miałbym.
Się. Ciebie. Bać! – wściekł się wstając gwałtownie – Niedoczekanie twoje!
Jesteś nikim! W życiu nie stanowiłeś dla mnie zagrożenia! – Kagami skulił się
lekko na kanapie – Jaki ja jestem głupi! Chciałem cię za to przeprosić, chociaż
nie zrobiłem tego przecież specjalnie. – złość mieszała się z wyrzutem
skierowanym do oszołomionego chłopaka, który nie wiedział co powiedzieć.
Usłyszał właśnie od
niebieskowłosego, że ten chciał go
przeprosić, był skołowany; otwierał i zamykał na przemian usta.
- Co… co ty chciałeś zrobić? –
zapytał, piskliwym ze zdenerwowania głosem.
- Głuch jesteś? Przecież
powiedziałem, że… - gwałtownie zbladł, uświadamiając sobie co powiedział w
przypływie złości. Jego mina była podobna do tej, którą przybrał Kagami i już
po chwili obaj patrzyli na siebie ze zmieszaniem.
Najszybciej z nich otrząsnął się
Kagami i spytał niepewnym głosem :
- No, więc ni chciałeś żebym
spadł ze schodów i się połamał?
- Oczywiście, że nie. Chciałem
tylko żebyś się wywrócił, nie chciałem
zrobić ci nic poważnego.
- Na pewno? – zapytał,
podejrzliwe spoglądając na niego, na o Aomine jedynie kiwnął głową.
- I przyszedłeś mnie tutaj
przeprosić? – z każdym słowem nabierał coraz większej pewności siebie.
- Tak właściwie to nie… - powiedział
niebieskowłosy próbując uniknąć tematu, co Kagami zignorował, obawiając się
tego po co ten tak naprawdę się tu wybrał. Wolał się nie dowiedzieć i ze
zdziwieniem stwierdził, że nie chciałby się rozczarować jego ewentualną
odpowiedzią. – to ten…
- Ale wcześniej mówiłeś, że
chcesz coś zrobić. – czerwonowłosy spojrzał na niego z wyczekiwaniem,
zapominając o swoich wcześniejszych obawach.
- Eee… tak właśnie – chrząknął –
chciałem… pragnę… chcę cię przeprosić za podłożenie nogi. – powiedział unikając
wzroku nastolatka.
- I co? Myślisz, że to wystarczy?
- Co!? – spojrzał na niego
Aomine, tracąc wcześniejszą potulność. Teraz był rozzłoszczony postawą
zagipsowanego chłopaka. On przychodzi tu i go przeprasza, a ten jeszcze się tak
zachowuje. Bezczelny.
- Chodzi mi o to, że tak po
prostu ci nie wybaczę. Będziesz musiał coś dla mnie zrobić.
- Niby co? – Aomine przybrał spokojny
ton, chcąc to mieć już za sobą.
- Nie wiem – oparł Kagami,
wzruszając ramionami – sam coś wymyśl. – skończył z prostotą.
Niebieskowłosy spojrzał na niego
uważnie, w myślach obdzierając go ze skóry. Ale nie zamierzał zrezygnować.
Przyjął to jak wyzwanie i nie miał zamiaru się poddać, jeszcze tego brakowało
żeby miał dać temu półgłówkowi satysfakcję.