niedziela, 23 listopada 2014

Stracone

To takie wszystko i nic o wszystkim i niczym. Paring MuraMido.
________________________________________________________________________________

Pewnie jak ja wierzyłeś, że jedno spojrzenie wystarczy.
Pewnie jak ja rzuciłeś tylko jedno jedyne.
Pewnie jak ja szukałeś odpowiedzi.
Pewnie jak ja szukałeś reakcji.
Pewnie jak ja oczekiwałeś.

Słyszałem i wypowiedziałem wiele kłamstw i półprawd.
Słyszałem wiele twoich kłamstw i półprawd.
Słyszałem o tobie kłamstwa i półprawdy.
Słyszałem o mnie kłamstwa i półprawdy.
Słyszałem o nas kłamstwa i półprawdy.

Zrobiłem zbyt dużo rzeczy niepotrzebnych i bezcelowych.
Zrobiłem zbyt dużo kroków w stronę przeciwną tobie.
Zrobiłem zbyt dużo nieśmiałych gestów i znaków.
Zrobiłem zbyt dużo bezsensownych sytuacji.
Zrobiłem zbyt dużo zła.

Wierzyłem w nieomylność swoich działań i podjętych decyzji.
Wierzyłem w sens słów przeze mnie wypowiedzianych.
Wierzyłem w nasze wzajemnie zrozumienie.
Wierzyłem w twoje niepewne ruchy.
Wierzyłem w wiele kłamstw.

Nie zyskałem niczego, czego kiedykolwiek pragnąłem.
Nie zyskałem twoich wielkich, ciepłych dłoni.
Nie zyskałem twoich wiecznie słodkich ust.
Nie zyskałem szczerego spojrzenia.
Nie zyskałem ciebie.

czwartek, 20 listopada 2014

Sztuka zrozumienia 2

Ach, czyż to nie cudowne? Pierwszy rozdział został dodany trzy miesiące temu, dokładnie jutro będzie to będzie. Taki prezent na tą małą rocznicę.
No dobra, a teraz bez żartów. Bez bicia przyznaje się, że najnormalniej w świecie zapomniałam, że w ogóle zaczęłam coś takiego. Nie będę przedłużała i dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy tak jak ja zapomnieli o tym opowiadaniu :D
________________________________________________________________________________

                                               Rozdział 2


- Uważaj Aomine. Uważaj bo rozbijesz!

- Nic nie rozbiję, dam mi to zrobić samemu.

- Ale jaką mam pewność co? Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać?

- Po prostu. Daj. Mi. Skończyć.

Można wiele wytrzymać, ale jak taki Kagami stoi nad tobą i kontroluje cię, przy okazji wszystko wypominając to wcale nie jest łatwo. Niby ma złamaną nogę, a tu stoi już chyba od dziecięciu minut. Co można powiedzieć, Aomine po prostu, po woli trafiał szlag. Na początku naprawdę chciał mu pomóc, zgodnie z obietnicą, i robił to z niejaką chęcią, ale w ciągu już pierwszych kilku godzin, Kagami odebrał mu te chęci. Nie trudno się domyślić, że w zamian za wybaczenie, Aomine musi pomagać czerwonowłosemu w czasie jego rekonwalescencji. Musi być na każde jego zawołanie, kiedy tylko ten karze mu do siebie przyjść, Aomine będzie musiał to zrobić bez narzekań.

Jedyną dobrą rzeczą w tej sytuacji jest to, że będzie mu pomagał tylko i wyłącznie w jego domu, nie będzie musiał mu pomagać na zewnątrz nie narażając się przy okazji, spotkaniu kogokolwiek znajomego. Może i chciał mu trochę pomóc, oczywiście z powodu wyrzutów sumienia, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć, ponieważ mogłoby go to przecież skompromitować i koledzy stwierdziliby, że jest mięczakiem. W tej sytuacji honor to jedyna rzecz, która mu pozostaje, dotrzymuje przecież obietnicy danej Kagamiemu.

- Ten jest niedomyty. – Kagami wskazał Aomine talerz, który ten dopiero odłożył na suszarkę.

- Wydaje ci się. – niebieskowłosy głęboko odetchnął, żeby się uspokoić.

- Wcale mi się…

- Może idź się połóż, co? Pewnie boli cię już noga. – uśmiechnął się trochę sztucznie, bo nie chciał zaczynać kłótni przez swoje zdenerwowanie.

- Trochę boli. – mruknął, zgadzając się z wyższym chłopakiem.

- No to na co czekasz. – Aomine zamierzał skorzystać z okazji i jak najszybciej pozbyć się Kagamiego.

Chwycił go pod rękę i odciągnął od zlewu. Zaprowadził zaskoczonego Kamiego do salonu, poprawił mu poduszkę i szybkim ruchem położył na kanapie. Wziął koc z oparcia i przykrył czerwonowłosego.

- Co ty r-robisz? – Kagami zrobił wielkie oczy.

- Jak to co? – uśmiechnął się przymilnie. – Powiedziałeś, że boli cię noga, więc jaki jest sens żebyś się męczył skoro możesz się położyć i na chwilę zdrzemnąć.

- Ale mi się nie chce spać. – zaprotestował, próbując wstać.

- No więc jak chwilę poleżysz to może ci się zachce. – położył go z powrotem i niezdarnie poklepał go po głowie jak małe dziecko.

- Ale ja…

- Nie. Leż tutaj. – rozkazał Kagamiemu. - Poczujesz się lepiej. – dodał już trochę delikatniej.

- No dobra, niech będzie. – zgodził się trochę niechętnie, czego Aomine nawet nie zauważył, ciesząc się z udanego zadania.

Jak najszybciej wrócił do kuchni, żeby móc skończyć myć naczynia. Wziął gąbkę do ręki i zaczął szorowanie. Pracował w swoim tempie nie zwracając na nic uwagi i myśląc nad tym jak bardzo trudna okaże się ‘’współpraca’’ z Kagamim. Podjął się tego zdania wedle swojej obietnicy, o trudności czy cokolwiek innego może mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie samego skoro sam zaproponował połamańcowi, że zrobi coś dla niego. Przyznać musiał, że nie takiej przysługi się spodziewał, czegokolwiek, ale nie tego, że będzie musiał mu pomagać przez tak długi okres czasu.

Od ich pierwszego spotkania wybuchały pomiędzy nimi konflikty. Korzystali z dosłownie z każdej okazji, żeby drugiemu dowalić tak żeby mu poszło w pięty. To było coś naturalnego, skoro byli przeciwnikami na boisku, stawali się nimi również poza nim. Trzeba zaznaczyć, że nie tylko z nim nie miał dobrego kontaktu, a tak samo było z Kagamim ciągle z kimś rywalizował.  Nie zastanawiał się raczej dlaczego to w ogóle robili, o co dokładnie wybuchały ich spory. Kłócili się i już. Nie ma co tu dużo mówić.

Pomiędzy nimi byłą chemia, musiał to przyznać. Ale zdecydowanie ta negatywna. Zawsze gdy pojawiali się obok siebie czuł jak atmosfera gęstnieje, a pomiędzy nimi dochodziło, dosłownie, do wyładowań elektrycznych. Oddziaływali na siebie silnie, nie pozytywnie, ale silnie. W pewnym momencie Kagami stał się mostem, łączącym jego i koszykówkę. Gra stał się dla niego obojętna, ale mecze powróciły mu wiarę w sens tego wszystkiego, stał się sensem jego gry. Dawał z siebie wszystko, aby tylko znów go pokonać i patrzeć się na jego upokorzenie. To, sprawiało mu autentyczną przyjemność, powiedziałby sadystyczną skoro przyjemność sprawiał mu jego ból.

Cały czas odkąd czuje wyrzuty sumienia z powodu jego wypadku, ma dziwne myśli. Nie znaczy to, że zaczął się do niego przekonywać. Po prostu coraz częściej na myśl przychodziło mu dlaczego właściwie robi to wszystko co robi . Oczywiście, czuł przyjemność z jego upokorzenia, co do tego nie ma wątpliwości. Chodzi raczej o to, że są osoby na których również się wyżywa i w pewnym sensie jest to  dla niego wystarczające. Nie musi wcale, dokuczać Kagamiemu skoro wystarczające są dla niego same przegrane. Może to przez tą chemię? Może to ona zmusza go do tego? Nie wie tego, i wcale nie musi się dowiedzieć, ale nawet jeżeli nie będzie wiedział to pogodzenie się może im obu przynieść korzyści.Niby słowa to tylko słowa, ale to trzeba będzie wprowadzić w życie, skoro mają ze sobą spędzić kilka tygodni.

czwartek, 13 listopada 2014

Krótka chwila radości 2


To nie tak, że sytuacja była zła czy trudna.  Nie była też koszmarna ani nie do wytrzymania.  Może i była trochę denerwująca, irytująca i cholernie idiotyczna. Ale to nic. Wiele rzeczy w swoim życiu wytrzymał, wiele osób do nie wytrzymania miał okazję poznać. Ale żadna z nich tak naprawdę nie dała mu się we znaki. Bo był sobą. Autentycznym Tetsuyą Kuroko, który nigdy, ale to nigdy nie okazywał swoich uczuć. Bez względu na sytuację jego twarz zawsze była jak wykuta z marmuru. Stoicki spokój.

Ale. No właśnie to ale. Którego człowieka nie trafiłby szlag gdyby jakiś tam sobie Kagami od dobrej pół godziny opowiadał o sobie. Dokładniej rzecz biorąc przechwalał się. Nie pominął ani jednego szczegółu ze swojego życia i najwyraźniej oczekiwał aprobaty błękitnowłosego, który chcąc nie chcąc mu ja okazywał.

Jego plan od samego początku była naprawdę dobry. Miał posłuchać trochę czerwonowłosego. Pochwalić go odrobinę jak proponowała Riko, ale z czasem okazało się, że im więcej składa mu komplementów, ten tym bardziej skłonny jest mu opowiadać o sobie. Posunął się nawet do wyciągnięcia na światło dzienne tych niezbyt chwalebnych elementów swojego życia. Śmiało mógł teraz powiedzieć, że nie było niczego, czego Kuroko nie wiedział o Kagamim. Kompletnie niczego. Wiedział nawet jak to się stało, że czerwonowłosy się w nim zakochał. Tego dnia był z nim szczery. Każdemu mógłby to później powiedzieć.

Spoglądanie na niego z ponad kubka było zabawne. Wystarczyło, że uniósł kubek odrobinę wyżej i już wyglądało to jakby te ogniście, czerwone włosy należały do kubka. Trochę niżej – do kubka należały równie czerwone oczy. Jeszcze niżej – Kagami miał nos w kubku. Ale przesuwając go jeszcze niżej…

- Słuchasz mnie, prawda Kuroko-kun? – Kagami spojrzał na niego z czystym uwielbieniem, ale i z nutką niepokoju w oczach.

Błękitnowłosy szybko się otrząsnął ze swoich myśli i pewnie odpowiedział czerwonowłosemu :

- Taa pewnie. Mów dalej.

Szczęśliwy uśmiech i Kagami dalej opowiada. Uch… sytuacja uratowana. Brakowałoby tylko komplikacji…

- Kuroko! Kagami!

Nie zdążył nawet skończyć myśli, a przy uchu usłyszał krzyk, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Kise.

- Kise- kun! – Kagami zareagował entuzjastycznie. – Nie spodziewałem się tu ciebie!

Błękitnowłosy przyjrzał mu się uważnie i ze zdziwieniem musiał przyznać, że Kagami autentycznie cieszy się, że spotkał blondyna. O co mu chodzi?

- Ja was tu też. Co robicie tutaj sami? – entuzjazm Kise z pewnością był nie mniejszy niż u Kagamiego.

- No wiesz… - czerwonowłosy rzucił znaczące spojrzenie Kuroko, by zaraz uśmiechnąć się promiennie do Kise.

Osz ta cholera! Kurko szybko zorientował się dlaczego Kagami tak bardzo ucieszył się widząc Kise. Najzwyczajniej w świecie chciał żeby ten dowiedział się, że są na ’’randce”. A jak już Kise będzie wiedział, to wypapla każdemu kto się nawinie. Tego mógł być pewien. Nie trudno się domyślić, że Kagami chce po prostu żeby wszyscy wiedzieli, że byli na randce. A wtedy już każdy będzie myślał, że Kuroko i Kagami są parą. Sama myśl o tym, go przerażała. Nie może mu przecież na to pozwolić.

- Ooo to randka, tak? – Kise zachichotał widząc dumny uśmiech u Kagamiego, i blady rumieniec na twarzy Kuroko, który błędnie odebrał jako oznakę zawstydzenia. – Nie będę wam już przeszkadzał.

Teraz jest już za późno. Wszyscy będą wiedzieli. Wszyscy.

                                                                         *   *   *

- To twoja wina Riko. – Kuroko jak rzadko był zły na nią. Raczej nie ukazywał uczuć, ale ta sytuacja go usprawiedliwiała.

- Od razu wina. – uśmiechnęła się rozbawiona. – Jak na to spojrzeć z innej strony, to cała ta szopka nie wydaje się być taka zła.

- Niby z której strony!?

- Teraz wszyscy będą o nas plotkować. – widząc niezrozumienie w oczach Kuroko, dodała. – No wiesz, geje w składzie. Powiesz mi, która drużyna ma coś takiego? – nie czekając na odpowiedź, spojrzała na niego z błyskiem w oku. – Żadna.

Błękitnowłosy pomyślał, że wcale nie jest powód do dumy, ale on w tej sytuacji nie ma nic do powiedzenia. Będzie musiał to jakoś przetrwać. No bo co może zrobić kiedy ich trener się na coś uprze? Kompletnie nic. Miała w sobie siłę całego oddziału wojska, a jak tylko przypomniał sobie którąkolwiek sytuację podczas, której była zła, oblewał go zimny pot. Wystarczy, że zepnie się w sobie i jakoś sobie poradzi. Oby.


wtorek, 4 listopada 2014

Krótka chwila radości : Przeddzień

Byłam o to molestowana przez kilka osób, przez grzeczność nie wymienię nazwisk, nicków itp.
Myślę, że tym którzy tego chcieli spodoba się, bo powstało to tylko ze względu na ich namowy :D
_______________________________________________________________________________

- Kuroko-kun, proszę cię. Zrobię co tylko będziesz chciał.

- Nie.

- Czemu?

- Nie.

- To nie była odpowie…

- Nie.

- Ale ja…

- Nie.

- Możecie już skończyć? Mamy trening. – Riko nie mogła już słuchać tej idiotycznej kłótni. Jeżeli można to w ogóle nazwać kłótnią.

- Ale to bardzo ważne. – Koganei rozumiał powagę sytuacji, więc został wysłany przez resztę drużyny jako rzecznik.

Chcieli poprosić Kuroko żeby przekonał Kagamiego do przystopowania z treningami. Cała drużyna zauważyła jakiś czas temu, że Kagami zaczął ciężej trenować. Na początku nie wydawało im się to dziwne, to normalne, że każdy z nich się dokonali by być jak najlepszym. Jednak czerwonowłosy przesadzał. To było widoczne na pierwszy rzut oka. Ale nie tylko to zdążyli zauważyć.

Zaraz po tym jak doszedł do wniosku, że się rozwinął leciał do Kuroko i chwalił się mu. Błękitnowłosy jednak, ignorował go co motywowało Kagamiego do jeszcze cięższych treningów. Coś takiego niekoniecznie musiało skończyć się lepszymi wynikami, lecz nawet długotrwałą kontuzją, a tego wolałby uniknąć każdy z nich. Na ich prośby a nawet błagania nie było z jego strony żadnej reakcji, więc pozostawał im Kuroko, w którym, najprawdopodobniej, Kagami się zakochał. Logicznym, więc było dla nich, że tylko on może go przekonać do przemyślenia swojego zachowania.

- A chodzi… o tę sprawę? – ściszyła głos, choć czerwonookiego nie było nigdzie w pobliżu. Lepiej dmuchać na zimne.

- No, ale Kuroko nie chce się zgodzić.

- Jak to nie chcesz się zgodzić!? – trener całkiem zignorowała brązowowłosego i skupiła uwagę na Kuroko, który nie robił sobie zbyt wiele z jej widocznego zdenerwowania.

- Nie mam zamiaru stać się zabawkę w rękach, dorastającego, buchającego hormonami nastolatka. – dla niego sprawa była prosta, jego bezpieczeństwo ponad wszystko.

- Ktoś ci każe iść z nim do łóżka? Pomyśl trochę. – popukała się wymownie po czole. – Wystarczy, że sprawisz raz na jakiś czas komplement co do jego gry. Ostatecznie umówisz się z nim na… jedno spotkanie. – widząc minę Kuroko, dodała. – Na neutralnym gruncie, tak żeby widziało was wiele ludzi. Może być?

To była zdecydowanie trudna decyzja. Każdy na jego miejscu byłby świadomy zagrożenia płynącego z podobnego zachowania. Nie jest głupi i zauważył, że Kagami interesuje się nim bardziej niż kimkolwiek innym. Narażanie siebie, na niego to poważna sprawa i z chęcią by odmówił, ale… Pozostaje jeszcze to „ale”. Z drugiej strony, jeżeli nie pomoże im tego powstrzymać, czerwonowłosy w krótkim czasie może sobie zrobić krzywdę, a w takiej sytuacji będą mogli pożegnać się z jednym z najlepszych zawodników i kolejnymi zawodami. Sam stara się, aby robić postępy, nie mówiąc już o innych. Z pewnością obwiniali by go o tak trudną rzecz w drużynie, jak stracenie Kagamiego.

- No dobra. – może tego później żałować, ale teraz nie ma innego wyjścia.

                                                   *   *   *

Obserwował czerwonowłosego od dłuższej chwili i szczerze mógł powiedzieć, że poziom jego gry podniósł się w bardzo krótkim czasie. Jego ruchy były bardziej precyzyjny i nie zauważył aby ten zawahał się choćby przez chwilę. Jego technika była o wiele lepsza. Dopiero teraz uświadomił sobie, że ma niepowtarzalną okazję oglądać rozkwit przyszłej gwiazdy koszykówki. Jeżeli taką zostanie w ogóle.

Przez całe gimnazjum oglądał postępy Pokolenia Cudów. Oni od samego początku mieli dużo talentu i determinacji. Dla nikogo nie były zaskoczeniem ich szybkie postępy oraz kolejne zwycięskie mecze. Patrząc się na nich można było stwierdzić, ze są stworzeni do wielkich rzeczy w dziedzinie koszykówki. Kagami może nie wykazywał tego od początku, ale nie długo, trzeba było czekać na wyraźne oznaki.

Teraz on cień tego czerwonowłosego głupka ma postarać się o to, żeby ten nie zniszczył sobie przyszłości. To trudne zadanie, ale przecież już się zgodził.

Odetchnął głęboko i chrząknął, aby zwrócić uwagę Kagamiego, który siłą rzeczy go nie zauważył.

- Co do… - wypuścił piłkę przestraszony i szybko oglądnął się za siebie. – A, to ty Kuroko-kun. – jego uśmiech był zniewalający. Przynajmniej w jego mniemaniu. – Mogę ci w czymś pomóc?

- Dobrze grasz.

Na chwilę jego oczy zrobiły się wielkie jak dwa spodki, ale szybko się pozbierał i znów przybrał szeroki uśmiech.

- No tak. Dzięki.

- I, tak. – Kuroko nie miał za bardzo pomysłu co powinien zrobić lub po prostu mu powiedzieć.

Czerwonowłosy zdążył do wyręczyć.

- Może spotkamy się gdzieś po lekcjach? – nie czekał zbyt długo i od razu zaatakował.

- Czy ja wiem…

To było coś czego za wszelką cenę chciał uniknąć. To miała być „broń ostateczna”, użyta tylko w kryzysowej sytuacji. Ale czy ta taką nie jest? Kuroko nie zna się na komplementach i takich tam. To dla niego zbędny wysiłek, którego on nie musi wykonywać. A teraz nadszedł moment, w którym srogo zapłaci za swoją ignorancję.


- Gdzie i o której?

sobota, 1 listopada 2014

Szczerość

Spoglądając na niego, czasem nie potrafię zrobić nic innego jak tylko się uśmiechnąć. Wiem, że ten uśmiech jest szczery i on to wie. Kiedyś nie potrafiłem tego rozróżnić, było to tylko kolejna czynnością. Tam nie robiliśmy niczego bo chcieliśmy, tylko dlatego że musieliśmy. Ja. On. Obydwaj byliśmy puści i bez znaczenia. Nie zasługiwaliśmy na nic. Nie zasługiwaliśmy nawet na odrobinę miłości, co ostentacyjnie zaznaczyli nie dając nam imion lecz liczby. Nie miałem wtedy pojęcia jak bardzo upokarzające to było. Pojmowałem to jako kolejną rzecz, na którą nie zasłużyłem, lecz dostałem. Jak głupi byłem, że nie zauważyłem tego i wielu innych rzeczy. Smutek i pustka. Tym było wypełnione to miejsce. Nie zasługiwaliśmy na miłość czy choćby odrobinę ciepła. Byliśmy tylko obiektem badań. Tak nic nie znaczący. Do czasu.

Uciekliśmy stamtąd, kiedy w końcu zrozumieliśmy jak bardzo nas krzywdzą, jak bardzo to co się tam dzieje jest złe. Na początku było trudno. Nie tylko przeżyć, ale też na nowo zacząć uczyć się otaczającego nas świata. Trudno nam było nie patrzeć się na wszystko przez pryzmat tego co się nam przydarzyło, naszego poprzedniego życia. Ale wtedy kiedy mieliśmy już ochotę się poddać, przychodziły te słowa nie wiadomo skąd „początki są zawsze trudno”. Jak mógłbym się nie uśmiechnąć na wspomnienie tego jak naiwni byliśmy myśląc, że źle zrobiliśmy uciekając. Ogarniało nas przerażenie i przekonanie o naszej nieudolności. Ale czy mielibyśmy prawo nazywać się Dwunastką i Dziewiątką, gdybyśmy się poddali? Nie. Nie bylibyśmy wtedy już sobą, więc walczyliśmy. Bez walki nie ma życia. Nie ma szans.


Reagujesz na wszystko tak obojętnie udając, że nic cię nie rusza. Ale ja wiem. Wiem, że gdy widzisz mój szczery uśmiech sam masz ochotę się uśmiechnąć. Gdy widzisz miłość w moich oczach, w twoich też ją dostrzegam. Kiedy robią w stronę ciebie czuły gest, odwzajemniasz go. Kim bylibyśmy, gdybyśmy nie byli Dwunastką i Dziewiątką? Czystą szczerością.
_____________________________________________________

Ta miniaturka powstała w skutek nagłego wzruszenia, które wywołało zakończenie anime Zankyou no Terror. Poryczałam się jak bóbr oglądając ostatni odcinek, więc mam nadzieję, że mogę czuć się usprawiedliwiona.