O kurcze. Trochę mi szkoda zawiadamiać was, że to ostatni rozdział tego opowiadania. Z drugiej strony cieszę się, że w ogóle udało mi się to jakoś zgrabnie skończyć. No ale nie będę was męczyć moimi wywodami tylko zapraszam do czytania :D
Rozdział 6
- Ale… powiedziałeś, że jestem dupkiem? O co ci chodziło?
Rozdział 6
Zakryłem usta dłońmi, ale na to
przecież było już za późno, palnąłem jak nigdy. Będę miał kłopoty. Chyba.
Raczej. Nie jestem pewien, ale i tak lepiej przygotować się na najgorsze. Nie
wiem czego mam spodziewać się od siebie samego co dopiero od niego.
Pod jego uważnym wzrokiem, wręcz
niewidocznie odsunąłem się w stroną końca ławki. Nie żebym uciekał, ale
bezpieczeństwo jest najważniejsze, nie wiadomo co może mu przyjść do głowy.
Mimo że spodziewałem się jakiejś
gwałtownej reakcji, on po prostu spojrzał na mnie, tyle że już spokojnie i
zadał pytanie, którego na pewno się nie spodziewałem.
- Dlaczego tak uważasz?
- Dlaczego co? – mój głos był
słaby, ale czego oczekiwać kiedy ja, spodziewałem się najgorszego, on
zareagował spokojnie.
- Dlaczego uważasz, że jestem
dupkiem? – spokój nie opuszczał go ani przez chwilę. Dziwne rzeczy dzieją się
na tym świecie.
- Ja… - naprawdę trudno wybrnąć z
takiej sytuacji. – Ja wcale tak nie uważam.
- Ale… powiedziałeś, że jestem dupkiem? O co ci chodziło?
- Ale ja naprawdę wcale… Uch! No
ty serio jesteś dupkiem! – nie ma szans, nie dam rady go okłamywać kiedy robi
taką minę. Wygląda jak zbity pies! – To co ostatnio robiłeś było dziwne!
- Myślałem, że dałem ci jasny
komunikat, o co mi chodzi, wczoraj. – najwyraźniej niczego nie rozumiał.
- No dobrze, ale zrobiłeś to
wczoraj! Na początku myślałem, że po prostu sprawia ci przyjemność wyżywanie
się na kimś takim jak ja. Momentami wyglądałeś, jakbyś się naprawdę dobrze
bawił moim zakłopotaniem, i w ogóle! – sam chciał wyjaśnień, więc ma.
- Nigdy nie chciałem robić czegoś
takiego. – zabrzmiał jakby mnie o coś obwiniał. – Ale ty byłeś oporny!
-
Jaki oporny!? – niech sobie za dużo nie wyobraża, będzie miał o coś do
mnie pretensje. Co jeszcze? Może kucyka pony!?
- No bo ja przecież się starałem.
Zaprosiłem się na spotkanie w parku, ale ty się obraziłeś i sobie poszedłeś.
Poszedłem z tobą na ten głupi ramen, byłem miły i w ogóle, a ty nagle
stwierdziłeś, że nie jesteś głodny. – wyliczał na palcach wszystkie swoje
zarzuty, a ja poczułem, że mimowolnie zbiera mi się na płacz. Przecież nie
rozkleję się tu przed nim no!
Spróbowałem ukradkiem wytrzeć
łzy, ale to na nic się zdało, zdążył zauważyć. Najpierw zastygł z półotwartymi
ustami, a później bezradnie opuścił ręce. Wyglądało to tak jakby naprawdę się
przejął. I może wcale się nie mylę? Może wcale nie jest dupkiem, po prostu nie
potrafi okazać tego, że mnie…
- Akashi-kun? – to przypominało
bardziej jęk niż pytanie, ale trudno może bardziej się zainteresuje tym co mam
mu do powiedzenia. Jeżeli nie zadam mu tego pytania to na serio zwariuje.
- Co ci się dzieje? – o tak, jest
jak najbardziej przerażony. Muszę wyglądać tragicznie, więc jest zaniepokojony.
- No nic. Ale ja muszę wiedzieć. –
spojrzał na mnie zdziwiony.
Ja też dziwię się samemu, że to
robię. A jak mnie wyśmieje, i powie, że wcale mu o to nie chodziło? Bo może
chodzi mu tylko o wykorzystanie mnie!? Nie, nie mogę popaść w histerię to
skończy się źle dla nas obydwóch. Dla mnie najgorzej, rzecz jasna.
- Co musisz wiedzieć? – wygląda na
to, ze się uspokoił.
Skoro nic mi nie jest to czym się
martwić. Towar nie uszkodzony. Cholera jasna! Bez histerii! Bez paniki! Dasz radę!
- Czy ty się we mnie zakochałeś?
Co zrobi? Dziwnie się na mnie
patrzy. Oby tylko mnie nie wyśmiał. Poprawił się na ławce, trąc wierzchem dłoni
po policzku. Spuścił wzrok by po chwili znowu na mnie spojrzeć i przybrać
kolejny dziwny wyraz twarzy. W tym
tempie niczego się nie dowiem i przy okazji zdąża mnie wywieźć w
kaftanie.
Nagle wstał, odrzucając piłkę,
którą przez cały czas trzymał obok siebie i stanął dosłownie metr przede mną.
Zadarłem odrobinę głowę choć jest ode mnie wyższy zaledwie trzy centymetry. W
pewnie sposób, poczułem się przez to pewniej. Może i nie wiem co ma zamiar
zrobić, ale przecież miał już czas żeby mnie wyśmiać, musi chodzić o coś
więcej. Czyżbym się nie pomylił w swoich domysłach?
- Kouki. – jego głos brzmiał
wyjątkowo miękko. Spodziewałem się chociaż, że będzie odrobinę zdenerwowany,
ale on nic. – Ja… chcę żebyś wiedział, że… tak byłem dla ciebie okropny. Teraz,
byłem okropny. Nie musisz niczego rozumieć. Jestem świadomy, że nie wiesz czego
się możesz po mnie spodziewać. Ja sam, często tego nie wiem. – uśmiechnął się
lekko do siebie, i kontynuował przez co ponownie poczułem na swojej twarzy jego
ciepły oddech. – Nie musisz rozumieć, bo wystarczy, że będziesz wiedział. Będę szczęśliwy
wiedząc, że to tobie nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie.
- Ale co konkretnie? – to trochę
ryzykowne pytać się o to tak po prostu, ale najwyraźniej mamy taką małą chwilę
szczerości.
- Masz rację. Zakochałem się w
tobie. –przymknął delikatnie oczy jakby delektował się tym co powiedział. –
Muszę przyznać, że zmiękłem przez to. Ale to nic. Jeżeli to z twojego powodu to
mogę choćby zostać wolontariuszem w hospicjum, w schronisku, czy cokolwiek
innego czego wcześniej bym nie zrobił. Bo to przez ciebie, więc mi nie
przeszkadza.
- No, ale dlaczego ja? –mimo że zacząłem
to podejrzewać, to przecież od dawna wiedziałem jak marnym wyborem dla niego
jestem.
- Tak po prostu. To mógłby być
każdy. – nie owijał w bawełnę. – Wiem, że jesteś zwyczajny, taki prosty, ale
nie przeszkadza mi to. To nawet lepiej. Łatwiej było mi na przykład ukrywać to
przed tobą. – zaśmiał się, a ja nie potrafiłem powstrzymać się przed zawtórowaniem
mu. Nigdy nie poznałem go od tej strony.
- Skrycie, nie w głębi co? –
powiedziałem cicho do siebie.
Zauważyłem jego pytający wzrok,
ale machnąłem tylko lekceważąco dłonią. Mógłby to źle zrozumieć i pomyśleć, że
wątpię w jego uczucia. W jego uczucia do mnie, jak to dziwnie brzmi. Ale to dobre.
Czuję, że dobrze się stało. Dobrze, że stoimy obok siebie i bez skrepowania
śmiejemy się razem. Czy mogłoby być lepiej skoro nikt inny jeszcze nie był dla
mnie kimś takim jak Akashi? Może kiedyś będzie ktoś inny, ale teraz jest to
Akashi, więc się cieszę.
THE END