sobota, 24 stycznia 2015

Polowanie 1

Ayato x Kaneki
________________________________________________________________________________

Na początku była pogarda. Gardził nim nie uważał go za nikogo wartościowego. Był dla niego tylko żałosną namiastką Ghoula.

Później, z biegiem wydarzeń, coś zaczęło się zmieniać. Nie potrafił określić konkretnego momentu. Nie był do końca pewien kiedy to się stało, ale uświadomił sobie to dopiero po tym jak ten dołączył do Aogiri.

Powrócił z swej niewoli odmieniony i nie chodziło o kolor jego włosów, tylko o… Chodziło o to jakim się stał. Gdy go zobaczył, dostrzegł w nim siłę. Potęgę. Tak. Ten słaby i marny Kaneki Ken, stał się Jednookim, jednym z najniebezpieczniejszych Ghouli zagrażających Tokio. I wtedy właśnie, gdy go zobaczył zrozumiał, że go pragnie. Nie było w tym miłości, czułości czy innych zbędnych uczuć.

Było pragnienie. Silne, niedające się powstrzymać. Tak samo jak głód ludzkiego mięsa. Czuł, że musi je zaspokoić.

Więc zaczął polowanie.
_______________________________________________________________________________
Zmieniłam trochę plany i to pozostaje jako miniaturka.

czwartek, 22 stycznia 2015

Krótka chwila radości 6

- Kuro-chan, no zjedz chociaż trochę. – od kilku minut Kuroko nie mógł sobie poradzić z matką, która na siłę próbowała go nakarmić.

Podróż do domu była uciążliwa, bo jego mama nie potrafiła zrozumieć, że czuł się jakby miał zaraz umrzeć, albo po prostu wracał z ostrej imprezy. Zakończenie gimnazjum, ach te czasy… Ale tak naprawdę nie obchodził go tylko jego stan. Bo byli przecież jeszcze oni. Tak oni. Nagle wszyscy zaczęli się za nim uganiać. Najgorszy był oczywiście Kagami, ale to nie miało znaczenia, który bardziej się stara, bo on… nie chciał żadnego. Taka były prawda. Czuł, że gdy oni się o tym dowiedzą może nie być za ciekawie, a już zwłaszcza kiedy się dowiedzą kogo on lubi… Będzie źle.

- Kuro-chan. – mama pomachała mu dłońmi przed oczami. – Nie odlatujemy myślami tylko jemy.

Sięgnęła do talerza i napełniła łyżkę, podsuwając mu ja pod nos, na co on szybko odwrócił głowę.

- Jak już mam jeść, to pozwól mi to chociaż zrobić samemu. – wziął od niej łyżkę nie zwracając uwagi, na zawód widoczny na jej twarzy.

- Myślałam, że cię pokarmię. No wiesz, tak jak wtedy gdy byłeś taki słodki i malutki, i leżałeś przeziębiony. – westchnęła błogo.

- Nie jestem ani słodki, ani przeziębiony. Możesz już iść. – rzucił od niechcenia, obserwując jej rekcję.

- Jak tam sobie chcesz. – prychnęła zła i wyszła z jego pokoju trzaskając głośno drzwiami, na co Kuroko westchnął z ulgą.

Nie tak żeby nie lubił swojej mamy – no cóż kochał ją. To w końcu jego matka. Ale w tym momencie nie miał ochoty na niczyje towarzystwo.

                                              *   *   *

Wszedł powoli do sali nie śpiesząc się w ogóle i uważnie obserwując trening kolegów z drużyny. Każdy z nich miał w sobie coś niezwykłego, nawet jeżeli dostrzegał to tylko on, jemu to nie przeszkadzało. Może i nie okazywał tego, ale autentyczną radość sprawiała mu gra z nimi lub po prostu ich wspólne treningi. Najlepiej zawsze było mu z Kagamim, oczywiście do czasu kiedy ten zaczął się do niego przystawiać. Czerwonowłosy mógł być dla niego dobrym przyjacielem, ale nigdy nikim więcej, bo nie było… tego czegoś. Ludzie nazywają to po prostu miłością, ale on miał na to zawsze trochę inne spojrzenie. Dla niego to było coś jak uzależnienie, chęć przebywania z tą jedyną osobą zawsze i wszędzie, dłuższe rozstanie – prawdziwy koszmar, a kłótnia to prawdziwy cios w samo serce.

Odwrócił wzrok od ćwiczących chłopaków i skierował się w stronę Riko, która od dłuższej chwili dyskretnie mu się przyglądała. On oczywiście to zauważył, potrafił skryć się przed wzrokiem innych, więc naturalnym dla niego było czucie na sobie spojrzeń, nawet tych które domniemanie miały być dyskretne. Lubił swoją trenerkę, więc nie był na nią zły za to tym bardziej, że miała do tego prawo. Nie przyszedł w końcu na trening.

- Kuroko. – przywitała się z nim lekkim skinieniem głowy i teraz już bez skrępowania przyglądała mu się. – Czemu przyszedłeś dopiero teraz?

Nie była na niego w ogóle zła, może to dlatego, że było jej go szkoda albo czuła się winna wczorajszej sytuacji? Naprawdę trudno stwierdzić.

- Dostałem od lekarza zwolnienie na najbliższy tydzień. – wytłumaczył siadając obok niej. – Ale i tak zamierzam wrócić już od jutra do treningów.

- Jeżeli dostałeś zwolnienie od lekarza to nie bez powodu. – zauważyła, gromiąc przy okazji wzrokiem Kagamiego, który najwyraźniej chciał do niech podejść. To nie był zbyt dobry moment na jego przeprosiny i dalszy, marny podryw.

- Tak nie bez powodu – pokazał ręką na swój nos – ale czuję się dobrze, więc od jutra znowu trenuje.

- Więc dlaczego dzisiaj już nie trenujesz? To przez Kagamiego? – spytała się cicho nie patrząc mu w oczy, a on nareszcie zrozumiał.

Riko nie zachowywała się tak dziwnie przez wczorajszą sytuację, tylko z powodu, można by powiedzieć, cało kształtu. To przecież ona niemalże zmusiła go do spotkania z Kagamim i cóż, można by powiedzieć, że doprowadziła do całej tej sytuacji, w której teraz uczestniczył. Nie wiedziała oczywiście o zachowaniu drużyny Pokolenia Cudów… no chyba że wie na ten temat coś więcej.

Spojrzał na nią z ukosa, gdy ta tylko ponownie na niego spojrzał. Wyglądała na zdziwioną jego zachowaniem, ale nie zauważył by wyglądała na jakoś wyjątkowo winną. Musie chodzić po prostu o Kagamiego.

- No więc…? – zwróciła uwagę na siebie.

- Tak… Muszę coś załatwić. Teraz chciałem tylko ci tylko powiedzieć o tym zwolnienie. – nie brzmiał zbyt przekonywująco, ale nie mógł jej powiedzieć całej prawdy.

- No dobra. Dzięki za informacje i… czy na pewno wszystko w porządku? – spojrzała na niego badawczo. – Oczywiście nie mówiąc już o Kagamim? – zaznaczyła szybko.

- Tak. – odpowiedział, już ze zwykłą dla siebie obojętnością i chyba tylko dzięki temu Riko wyglądała na uspokojoną.

- Ychy, no to cześć.

- Tak, cześć.

Wychodząc z Sali rzucił jeszcze jedno spojrzenie trenującym chłopakom i szybkim krokiem przemierzył drogę do bramy szkolnej. Teraz był zdecydowany. Teraz wiedział, że musi do niego pójść i zwrócić się o pomoc, nawet jeżeli nie będzie to proste i może go nie mało kosztować.
________________________________________________________________________________
Przepraszam. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Możecie mnie zlinczować, wykląć itd., ale nie mam zielonego pojęcia jak was przeprosić. Nie miałam ostatnio w ogóle żadnej motywacji, chęci, ochoty żeby cokolwiek napisać i o tą są tego skutki, czyli moja najdłuższa przerwa bez pisania. Nie bądźcie dla mnie zbyt okrutni, nawet jeżeli zasłużyłam. No i to trochę krótki rozdział, ale jakoś znowu powróciła mi ochota na pisanie, więc jutro albo może pojutrze będzie kolejny rozdział :D

niedziela, 4 stycznia 2015

Sztuka zrozumienia 3

Nie ma to jak przypomnieć sobie o zapomnianym. Ostatnio dodawał tylko "Krótką chwilę radości" i zorientowałam się, że robię tak samo jak ze " Skrycie nie w głębi" i ciągle aktualizuję tylko jedno opowiadanie zapominając o różnorodności. No i jak zaczęłam myśleć nad nowym opowiadaniem to przypomniałam sobie, że mam jeszcze to, i oto jest nowy rozdział :D
________________________________________________________________________________

- Przysięgam, że jak jeszcze raz usłyszę jak siorbiesz, to normalnie rozwalę ci ten kubek, na twoim głupim łbie.

- Nad chorym się będziesz znęcał?

Nie odpowiedział mu tylko warknął cicho, przyznając w myślach czerwonowłosemu rację. Spaczona psychika – też choroba. Niby obiecywał sobie, że na czas kiedy będzie się opiekował Kagamim, uspokoi się. Obędzie bez żadnych wyzwisk, przepychanek czy najzwyczajniejszego w świecie dokuczania, ale to przecież trudne. O ile w ciągu kilku pierwszych dni dawał sobie radę i potrafił się powstrzymać, to teraz po tygodniu nie rzadko zdarzało mu się wybuchnąć.

Kagami zdawał się nie zauważać, że kiedy tylko posłał w stronę niebieskowłosego jakiś cięty komentarz, ten cały się spinał i przybierał niebezpieczny wyraz twarzy. Najwyraźniej już jeden dzień bez kłótni, sprawił że przestał obawiać się wybuchów Aomine, a co dopiero po tygodniu. Nie baczył na ostrożność, po prostu dokuczał mu bez ogródek, a to już przychodziło mu naturalnie. Wcale nie musiał się starać, żeby przyszedł mu do głowy jakiś zgryźliwy tekst czy trafna uwaga, która doprowadzała Aomine do szału. Przebywanie w jednym pomieszczeniu z Kagamim stawało się dla niebieskowłosego coraz trudniejsze.

-  Może ciasteczko? – zaproponował Kagami przymilnie, kierując w stronę Aomine opakowanie 
piegusków.

- Skąd żeś je wziął? Przecież ty… a zresztą. – machnął ręką i sięgnął po ciastko.

Zaczął je powoli jeść, zastanawiając się nad tym jak to możliwe, że wytrzymuje w tym domu już tak długo. Przez pierwsze trzy dni wracał do siebie, ale szybko się zorientował, że nie ma to sensu skoro Kagami nie raz i nie dwa dzwonił do niego w nocy, żeby ten przyszedł do niego i mu pomógł. Denerwujące było takie chodzenie do niego w nocy, więc postanowił przeprowadzić się do niego na ten czas, co wcale mu się nie podobało. Koledzy ze szkoły dziwnie się na niego patrzyli gdy ten nie szedł po szkole w stronę swojego domu tylko zupełnie gdzie indziej. No i co niby miał im powiedzieć? Wystarczyło warknąć, powiedzieć, że to nie ich sprawa i po kłopocie, ale i tak irytowało go mieszkanie z czerwonowłosym.

- A herbatki? – podsunął niczemu nieświadomemu Aomine, kubek z lekarstwem na przeziębienie.

Niby leży w domu z powodu uszkodzonej nogi, ale przeziębił się kiedy Aomine wietrzył cały jego dom, po tym jak przypalił curry, które próbował nieumiejętnie przyrządzić. Jedzenie wylądowało w koszu, a Kagami rozchorował się, i dlatego właśnie postanowił się na nim trochę zemścić. Nie ma to jak okropne lekarstwo.

- Ta dzięki. – niebieskowłosy nie zauważył podstępu, krążąc myślami wokół relacji, która tworzyła się pomiędzy nim a Kagamim.

Napił się, by zaraz wypluć wszystko na siebie i stolik, przed którym siedział. Kagami zapobiegawczo odsunął się od niego sekundę temu.

- I jak, smakowało? – zapytał niewinnie Taiga, nie mogąc powstrzymać wrednego uśmiechu.

- Ty głu… - w ostatnim momencie powstrzymał się przed wygarnięciem czerwonowłosemu, który najwyraźniej świetnie się bawił. – Co to było za świństwo?

- Moje lekarstwo. Pocierp  trochę jak ja. Może znajdzie się w tobie trochę współczujących odruchów. – naprawdę dobrze się bawił, widząc jak Aomine nadal krzywi się po cierpkim napoju, który zaserwował mu Kagami.

- Ta jasne. Od razu umierasz a się tylko trochę zaziębiłeś. Nic nie ma. – prychnął idąc do pokoju po koszulkę na przebranie i ścierkę, którą mógłby wytrzeć mokry stół.

- Cierp jak ja! – krzyknął tylko za nim czerwonowłosy.

Aomine mając gdzieś Kagamiego, poszedł do pokoju gościnnego, który obecnie był jego pokojem. Wbrew pozorom dom Kagamiego był naprawdę duży. Wystarczająco duży by zmieścić w nim przestrony pokój gościnny. Po wejściu do niego, od razu podszedł do szafy, która znajdowała się naprzeciw łóżka i wyciągnął z niej zwykłą szarą podkoszulke, którą założył na miejsce tej mokrej, rzuconej po prostu na łóżko. Później zaniosę ją do prania, pomyślał i skierował się do kuchni w poszukiwaniu szmatki.

Na przekór swoim początkowym obawą szybko zadomowił się w domu Taigi i z łatwością się w nim poruszał. Nie miał problemu ze znalezieniem niczego, więc po pewnym czasie zaczął nawet odkładać wszystko tam, gdzie jemu było wygodniej. Kagami na początku był zdziwiony nowymi porządkami, ale szybko przyzwyczaił się do zwyczajów niebieskookiego. Niby irytowali się nawzajem, ale ich wspólne funkcjonowanie tak naprawdę działało się bez zarzutów.

Znalazł jakąś szmatkę na kredensie i wrócił do pokoju, w którym Kagami siedział na swoim telefonie najwyraźniej grając w jedną ze swoich idiotycznych gier. Ich dźwięki śnił się Aomine po nocach. W koszmarach.

- Mógłbyś przestać w to grać, albo przynajmniej wyłączyć dźwięk? – zapytał wycierając stolik.

- Ale ta muzyka buduje nastrój. Moje wyniki z pewnością by spadły gdybym ją wyłączył. – pokiwał przecząco głową i ponownie skupił całą swoją uwagę na grze.

Daiki westchnął zrezygnowany i zaprzestał energicznego wycierania, już całkiem suchej powierzchni.

- Słuchaj Kagami… - zaczął niepewnie. – Nic się nie stanie jeżeli będę przychodził jakieś… trzy godziny później?

- Co? Czemu? – Taiga spojrzał zdezorientowany na Aomine, który siedział przed nim wyczekując odpowiedzi.

- Wyobraź sobie, że przez ostatni tydzień nie pojawiałem się na treningach, bo pomagałem tobie. Doskonale wiesz, że nie powinienem opuszczać tak wielu treningów, ale ty i tak interesujesz się tylko sobą! Może i zaproponowałem ci, że będę się tobą zajmował, ale to nie znaczy, że mam ze wszystkiego rezygnować, nawet ze swoich obowiązków! – sam nie wiedział dlaczego, ale nagle nie potrafił się powstrzymać przed wygarnięciem tego wszystkiego Kagamiemu. Zaczął żałować kiedy zobaczył urażoną minę Taigi.

- Jeżeli tak bardzo cię wkurzam, to nie trzeba było zgadzać się na pomaganie mi. Nie zmuszałem cię do niczego!

- Nie musisz tak od razu… - próbował załagodzić sytuację, ale Kagami szybko mu przerwał.

- Nie odzywaj się już w ogóle! – krzyknął czerwonowłosy, krzywiąc się nagle, kiedy przez przypadek oparł się nieszczęśliwie na nodze i poczuł ostre ukłucie bólu. – Szlag!

- Kagami. Nie ruszaj się. – Aomine przestraszył się nie na żarty i od razu rzucił do pomocy czerwonowłosemu, który skulił się z bólu.

Nagle przypomniał sobie upadek Kagamiego ze schodów. Na początku myślał, ze czerwonowłosy się zgrywa, ale gdy usłyszał jego krzyk przestraszył się, nawet jeżeli tego nie okazał wyśmiewając go. Ale teraz było inaczej i nie przeszkadzało mu to, że Taiga zobaczy go z tej słabszej strony, kiedy troszczy się o kogoś. Pochylił się nad nim z zatroskaną miną, próbując sprawdzić czy wszystko w porządku.

- Weź się odsuń Ahomine. – wysyczał poprzez zaciśnięte z bólu zęby.

- Daj spokój. – odepchnął jego dłonie, które próbowały go odsunąć.

Chwycił go delikatnie za złamaną nogę, szybko się orientując, że nawet gdyby się na tym znał nie potrafiłby nic stwierdzić przez ten gips. Zwrócił też wtedy uwagę na to, że trzymał go niebezpiecznie blisko jego krocza, co potwierdziło się gdy spojrzał na zarumienioną twarz Taigi. Był zbyt zaskoczony jego reakcją by go puścić, po prostu nadal go trzymał za nogą, przyglądając się jego interesującej reakcji. Nie zdziwiłby się gdyby zareagowała tak jakaś dziewczyna, ale kiedy zachowywał się tak jakiś facet czuł się raczej zaciekawiony. Na próbę, przesuwał swoją dłoń coraz to wyżej, aż dotknął jego sprzętu.

- Co ty robisz dupku! – Kagami wydał z siebie nieziemski ryk, zapominając całkiem o bolącej nodze.

Jeżeli wtedy był tylko zarumieniony to teraz przypominał już dojrzałego pomidora.

- Kagami. – zaczął spokojnie. – Czy ty jesteś gejem?

czwartek, 1 stycznia 2015

Drabble nr.5

- Błagam nie siedź na tym krześle. – patrzę na niego czekając, aż w końcu zejdzie z tego krzesła.

- Niby czemu miałbym to zrobić, co Kouki? – chytry uśmiech Akashiego przyprawia mnie tylko o dreszcze.

- To chore.

- Chore, niby czemu? – niemalże uwierzyłem w to, że się zdziwił. – Przestań się wydurniać kotku.

- Akashi. – sapnąłem, sprawdzając czy nikt z zwiedzających go nie usłyszał. – To przecież krzesło inkwizytorskie! – moje przerażone spojrzenie ponownie powiodło po sali pełnej zwiedzających.

- No i co z tego. – był szczerze rozbawiony moją postawą. – Te kolce dodają tylko dreszczyku emocji. – uśmiechnął się drapieżnie. – Brałbym cię na nim.
_____________________________________________________
Może i niezbyt odkrywcza notka, ale wystarczy wiedzieć co to krzesło inkwizytorskie i wyobrazić sobie tą sytuację. Powala :D