______________________________________________________
O boże!
O boże!
To niemożliwe! Chyba się mu tylko przyśniło. Nie może być,
że Murasakibara wyznał mu miłość! To tak nieprawdopodobne jak Aomine całujący
Kise. Wróć. Co!?
Po drugiej stronie ulicy, na wprost Midorimy właśnie ta
dwójka się całowała.
Świat się wali. Najpierw Muraskibara wyznaje mu swoje
uczucia a potem oni się obściskują na środku ulicy nie bacząc na przechodniów,
którzy rzucają im zdegustowane spojrzenia, kręcąc głowami. O co w tym wszystkim
chodzi?
Zaraz gdy tylko przypomniał sobie moment, w którym fioletowowłosy
wyznaje mu swoje uczucia, zarumienił się. Nigdy by się nie spodziewał, że ten
wiecznie wszystkim znudzony olbrzym się w nim zakocha. Przeczuwał, że coś wisi
w powietrzu, ponieważ Murasakibara zachowywał się tego dnia nie tak jak
zazwyczaj. Zresztą wczoraj również nie było inaczej. Naprawdę nie spodziewał
się, że ten wiecznie jedzący słodycze olbrzym mógłby się w nim zakochać.
Zwłaszcza, że jest mężczyzną. Zwłaszcza, że jest jego kolegą z drużyny.
* * *
Co się stało? O co chodziło?
Zszokowany Murasakibara siedział z szeroko otwartymi oczami
i mętlikiem w głowie. Od razu po tym jak wyznał miłość Midorimie ten wypadł z
budynku jak poparzony.
Spodziewał się wszystkiego nawet tego, że zielonowłosy go
uderzy czy na niego nakrzyczy, ale ta reakcja zbiła go z tropu i poczuł się
gorzej nawet jeśli uderzyłby go. Poczuł się przez niego odtrącony.
Wiedział, że jeżeli chce uzyskać od niego odpowiedź musi
doprowadzić do sytuacji, w której Midorima nie będzie miał wyboru jak tylko
szczerze z nim porozmawiać.
* * *
Poniedziałek zaczął się paskudnie. Deszcz padał od samego
ranka przez co na zewnątrz było chłodno. W łeb wzięło całą przyjemną aurę,
którą dało się wyczuć jeszcze w piątek jak i cały dobry humor Midorimy. Nadal
nie mógł się pozbierać po tym co stało się ostatniej soboty mimo że miał całą
niedzielę na przemyślenia.
Siedząc w pustej klasie zastanawiał się nad tym jak będzie teraz
rozmawiał z Murasakibarą. Niby widywał się z nim tylko na treningach, ale jak
przyjdzie co do czego na meczach w żaden sposób nie będą potrafili się dogadać.
* * *
- Szybciej! Jeszcze pięć kółek przed wami!
Akashi wbrew pozorom miał dziś bardzo dobry humor. Odkąd
tylko zobaczył Midorimę i Murasakibarę wiedział, że coś się stało i może być
naprawdę ciekawie. Nie musiał wcale nic robić tylko czekać na rozwój wypadków.
Wszystko zapowiadało, że będą dziś świadkiem zabawnego show.
Wredny uśmiech, który wykwitł na ustach Akashiego nie
pozostał niezauważony przez Kuroko, który tak samo jak czerwonooki coś przeczuwał.
Napięcie, które było pomiędzy tamtą dwójką było wprost namacalne. Już dawno coś
zauważył, więc nie było to dla niego dużym zaskoczeniem. Chyba należało się
spodziewać najgorszego.
I oby tak nie było.
* * *
Trening się skończył, a on nadal nie do końca był
zdecydowany czy powinien to robić. Wiedział, że jeżeli to teraz to zrobi to z
pewnością uzyska odpowiedź. Przecież jeżeli cała drużyna wywrze presję na
Midorimę ten pewnością nie będzie miał wyboru i mu odpowie.
- No dobrze. Kończymy na dzisiaj trening. Możecie się
zbierać i jutro widzimy się o tej samej porze.
Gdy pokolenie cudów zaczęło kierować się do szatni,
Murasakibara stanął naprzeciw nich zagradzając im drogę.
- Ych, ych – odchrząknął – chciałbym coś ogłosić przed wami
wszystkimi, więc mam nadzieję, że mnie wysłuchacie.
Wszyscy spojrzeli na fioletowowłosego, a Akashi uśmiechnął
się wrednie czekając na ciąg dalszy przedstawienia.
- Co, bierzesz ślub i chcesz nas na niego zaprosić. – zakpił
Aomine, który był całkiem rozbawiony postawą Murasakibary.
- Jesteś blisko – przyznał – ale nie o to chodzi. Chciałbym
wszem i wobec ogłosić, że kocham Midorimę i nie wypuszczę z tąd nikogo dopóki
mi nie powie co o tym myśli.
Powiedziawszy to wyciągnął z kieszeni klucz i zamknął na
podwójny zamek drzwi od Sali.
- Murasakibara – kun! To wspaniale! Czemu nie powiedziałeś
wcześniej! – Kise jak to miał w zwyczaju zareagował spontanicznie
– Też się
cieszysz, prawda Midorimacchi!?
W tym właśnie momencie, skołowany całą sytuacją Midorima
zemdlał.
Ha, nasze tsundere przypomina teraz dziecko które przypadkiem weszło do sypialni rodziców, takie nieporadne XD
OdpowiedzUsuń"Spodziewał się wszystkiego nawet tego, że zielonowłosy go uderzy czy na niego nakrzyczy, ale ta reakcja zbiła go z tropu i poczuł się gorzej nawet jeśli uderzyłby go." w sumie racja, niesamowicie smucą mnie takie fanarty/opowiadania, w których taka reakcja często miesza się z pogardą i obrzydzeniem, takie rzeczy są strasznie smutne D: Już lepiej dostać po głowie, przynajmniej wie się na czym się stoi :>
"Wszystko zapowiadało, że będą dziś świadkiem zabawnego show." przybijam piąteczkę z Akashim, mamy podobny sposób myślenia odnośnie tego typu sytuacji >:D
"Chciałbym wszem i wobec ogłosić, że kocham Midorimę i nie wypuszczę z tąd nikogo dopóki mi nie powie co o tym myśli." (mała uwaga, "stąd" a nie "z tąd", ostatnio zauważyłam że to niby oczywisty błąd, ale często się zdarza że osoby, które często piszą popełniają również i takie błędy, wiem to z autopsji XD'') to chyba najgorsza rzecz jaką można zrobić tak rasowemu tsundere jak Midorima, ogromny wstyd i upokorzenie, często wykorzystywana metoda podobnie jak na oświadczyny w sali pełnej ludzi, niektórzy po prostu nie wiedzą że schemat tego typu nie zawsze działa XD
"W tym właśnie momencie, skołowany całą sytuacją Midorima zemdlał." mówiłam, właściwie to była jedna z najlepszych reakcji jaką mógł zrobić, prosta ucieczka przed odpowiedzią :D Mógł również zacząć krzyczeć lub się rozpłakać, dobrze że tylko zemdlał XD'
Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale właśnie wróciłam z koncertu :D
UsuńCieszę się, że ten rozdział wpadł ci w oko. Dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę w tej drodze na skróty (ten błąd zdarza mi się naprawdę często).
Mam nadzieję, że z podobnym entuzjazmem podejdziesz do kolejnego rozdziału, który wstawię najprawdopodobniej jutro.
Dzięki za komentarz :D