Bardzo dziękuje wszystkim, którzy skomentowali pierwszy rozdział i jak obiecałam dedykuję tę notkę weirdo, która podchodzi do mojego bloga z dużym entuzjazmem :D
______________________________________________________
______________________________________________________
Sytuacja była zdecydowanie
trudna.
Trudna do pojęcia i zrozumienia,
nie potrafił domyślić się co nim kierowało. Jego zachowanie wskazywało na pewną
dozę zdenerwowania i skrępowania, które wcale nie były rzeczą pasującą do zwyczajowego
zachowania Murasakibary. Na co dzień znudzony i obojętny olbrzym nagle zmienił
się w osobę niepewną i niezdecydowaną. To wszystko było tak dziwne, że nawet on
zaczął podzielać skrępowanie kolegi z drużyny. Wystarczająco problematyczne
były czekoladki, które dostawał co piątek, więc prośba fioletowowłosego całkiem
zbiła go z pantykału, mimo jego opanowanego zachowania.
Koniec końców powinien przestać
się tym zadręczać i nareszcie zrobić coś konstruktywnego, bo pomimo iż od dawna
był już w domu nadal nie odrobił lekcji. Kompletnie nie miał głowy do niczego
oraz pojęcia o co może chodzić. Chyba nie dręczyła go ta sytuacja po treningu?
Od razu po tej myśli prychnął zniesmaczony. Nie, to nie możliwe. Murasakibara po
prostu chce się z nim spotkać
jak kolega z kolegą i tyle.
Nic więcej.
* * *
To było czyste szaleństwo.
Głupota do potęgi entej.
Jak mógł to zrobić, tak podejść
do niego i poprosić o spotkanie. Tyle czasu obiecywał sobie, że da temu
wszystkiemu spokój i przestanie myśleć o Midorimie. Długo przestrzegał swojego postanowienia
aż do czasu kiedy zaczął podsyłać mu te nieszczęsne czekoladki. Na początku
wydawało się mu to dobrym pomysłem. Wszędzie przecież pisali, że dawanie
słodkości jest romantyczne, więc był pewien tego co robi. On sam je uwielbia, więc
pomyślał że Midorima będzie zadowolony z tych podarków. Czekoladowy piątek
przyszedł mu do głowy niespodziewanie i był pewien, że to będzie strzał w
dziesiątkę. Z czasem jednak przekonał się, że zielonowłosego wcale to nie rusza
i wydaje się być obojętny na jego działania. Ba, nawet Kise wyglądał na
bardziej zafascynowanego tym wszystkim niż sam zainteresowany, ale czego miał
się spodziewać od tego wiecznie aroganckiego koszykarza.
Wcale go to nie zdenerwowało ani
nawet zasmuciło po prostu czuł się przegrany. Bolało bardziej niż przegrany
mecz, bardziej niż wszystkie inne błędy popełnione w jego życiu. Naprawdę nie chciał
zakochiwać się w swoim koledze z drużyny, ale to było silniejsze od niego. Był
pewien, że nie stało się to nagle, lecz z dnia na dzień coraz częściej zauważał
Midorimę i wszystko co on robił zdawało się być ciekawsze niż cokolwiek innego.
Był cicho.
Nie próbował się do niego
zbliżyć, lecz dopiero gdy zaczął wysyłać mu te czekoladki poczuł desperację.
Wiedział, że dłużej nie wytrzyma dusząc tego w sobie, więc postanowił że powie
mu co czuje nie zważając na konsekwencje tego czynu. Wszystko miało
rozstrzygnąć się jutro. To miał być dzień
wyznań i szczerości. Mógł mieć tylko nadzieję, że Midorima nie odrzuci go na
samym początku.
*
* *
Była już szesnasta pięć a
Midorima nadal czekał na Murasakibarę. Niecierpliwił się i już z piętnaście
razy obiecywał sobie pójść, ale nie potrafił tego zrobić. Mimo uporczywego
wmawiania sobie, że to tylko koleżeńskie spotkanie nadal gdzieś w środku miał
przeczucie iż chodzi o coś więcej. Coś mu mówiło, że nie do końca ta sytuacja
jest tak prosta.
- Uch, spóźniłem się. Sorki –
powiedział z pozoru beztrosko, ale dało się wyczuć w jego głosie nutkę zdenerwowania.
- Można się było tego spodziewać –
powiedział Midorima patrząc na niego znad okularów – wcale mnie nie zdziwił
twój brak punktualności.
- Przesadzasz trochę. To tylko
pięć minut – rozsiadł się wygodnie naprzeciw Midorimie utrzymując na ustach
fałszywy uśmiech, a przecież on nie ma zwyczaju się uśmiechać – może zamówimy szejka?
Ja bym wziął czekoladowego. A ty?
- Niech będzie bananowy.
Zaraz po pójściu po napoje przez
Murasakibarę zaczął się zastanawiać o co może mu chodzić. Od jego wejścia
widział, że coś jest nie tak i czymś się denerwuje. Ani razu nie spojrzał mu w
oczy choć zawsze to robi i się nie krępuje. Teraz był już pewien, że
Murasakibara chce mu coś powiedzieć.
Po pięciu minutach Murasakibara
wrócił z napojami i wyglądał dużo lepiej.
- Proszę – podał mu jego, a sam
usiadł na swoim miejscu i od razu spróbował – mmm, pyszny.
- Z pewnością – potwierdził poprawiając
okulary – lecz mam przeczucie, że chciałbyś mi coś powiedzieć. Nie prawdaż?
Murasakibara spojrzał na niego bezradnie
nie mając pojęcia jak rozpocząć tę rozmowę. Midorima zaś przybrał pokerową
maskę i czekał aż ten ułoży sobie w głowie to co ma do powiedzenia.
- Chcę żebyś wysłuchał mnie
dokładnie nie przerywając mi – spojrzał na niego uważnie – bo chciałbym ci coś
powiedzieć ważnego.
- Dobrze kontynuuj.
Po odliczeniu do dziesięciu
Murasakibara stwierdził, że nie będzie już lepszego momentu na wyznanie swoich
uczuć.
- Od jakiegoś czasu… ja… - mimo
pewnego postanowienia jąkał się nie wiedząc jak to powiedzieć – chcę ci po
prostu powiedzieć, że od jakiegoś czasu coś do ciebie czuję – skończył,
odetchnąwszy z ulgą. Spojrzał na zielonowłosego
czekając na jakąś reakcję, ale
ten spojrzał na niego nie rozumiejąc.
- Ale co?
- Jak to co?
- Nie wiem… - powiedział drżącym
głosem – nie rozumiem co ty do mnie czujesz.
- No przecież… - Murasakibara
spojrzał na niego mrugając – chodzi o to, że cię po prostu
kocham – skończył miękko.
Kiedy tylko skończył, Midorima
wstał przewracając krzesło i wybiegł nawet nie spojrzawszy na niego.
No co, trzeba wspierać młodych *pompony* :D
OdpowiedzUsuńMidorin jakie rozmyślania, to tak jak się mówi, że kobieta w ciągu kilku sekund potrafi dopasować komplet sytuacji jakie mogą się wydarzyć podczas spotkania z drugą osobą...gdzieś coś słyszałam, może rzeczywiście coś w tym jest XD
Umówione spotkanie i już się spóźnił, za to Midorima zyskał dodatkowe pięć minut na próbę odczytu intencji z jego wcześniejszych zachowań i kolejne pięć na coś w rodzaju aktualizacji danych, ludzie którzy myślą mają trudniej w życiu :D
Naaargh, dlaczego podrywanie tsundere zawsze musi być takie trudne. Dobrze, że chociaż był na tyle w humorze, żeby mu po prostu uciec, a nie wykonać "rzut za trzy" prosto na jego głowę, nawet krzesło przewrócił XD
Widzę już tycią poprawę w pisaniu, a z błędów pamiętam tylko "Nie prawdaż", spacja za dużo :D Także ten, powodzenia w pisaniu kolejnych ;>
Starałam się właśnie aby Midorima nie przypominał siebie takim jakim jest na co dzień, ale żeby właśnie jego charakter (jakby to powiedzieć) się trochę zachwiał.
UsuńCieszę się, że jest poprawa i zachęcam do dalszego czytania :D